Eugeniusz Łatecki urodził się 5.09.1905r. w Zgierzu koło Łodzi, w rodzinie Karola i Heleny z domu Difenbach. Jego ojciec był ślusarzem. W wieku dziewięciu lat Eugeniusz rozpoczął naukę w szkole elementarnej. W 1914 roku umarł jego ojciec, a matka sama musiała zajmować się wychowaniem pięciorga dzieci. Były to ciężkie czasy i bieda zaglądała do domu Łateckich. Wcześnie więc młody chłopiec rozpoczął pracę zarobkową. Pragnął jednak zostać kapłanem. Pracował i uczył się wieczorowo. W 1925r. zdał egzamin maturalny.
W 1926r. został powołany do odbycia służby wojskowej w Pomiechówku. Nadal jednak marzył o kapłaństwie. Nawiązał kontakt z Misyjnym Seminarium abpa Edwarda Roppa, które kształciło księży do pracy na Kresach Wschodnich. Tu rozpoczął studia i ukończył je w 1934r. Do pracy duszpasterskiej ks. Łateckiego przyjął arcybiskup wileński Romuald Jałbrzykowski. Pierwszą placówka była parafia Lipniszki, gdzie pracował jako wikariusz i prefekt. Od 1936r. na takim samym stanowisku pracował w Dobrzyniewie koło Białegostoku.
W kwietniu 1939r. otrzymał nominację na administratora parafii Drozdowszczyzna koło Duniłowicz, w powiecie postawskim. Był to nowy ośrodek duszpasterski w dekanacie nadwilejskim. Drewniany kościół pod wezwaniem św. Wacława wybudowano tam w 1928r. Parafia liczyła około 1200 wiernych. W liście do swojej siostry ks. Eugeniusz pisał: „Jak już wiesz, z woli Arcypasterza miałem objąć nową parafię. Dobrzyniewo opuszczałem z żalem i płaczu dużo było. Tutaj ja znów muszę płakać. Strasznie daleko i warunki dosyć ciężkie...”.
W Drozdowszczyźnie ks. Łatecki pracował ponad cztery lata w bardzo ciężkich czasach wojny i okupacji: najpierw okupacji sowieckiej z okropnościami wywózek ludności na Sybir i aresztowaniami kapłanów, w tej liczbie i z nadwilejskiego dekanatu. Potem nadeszła okupacja niemiecka. 4.lipca 1942r. Niemcy rozstrzelali w Berezweczu koło Głębokiego pięciu kapłanów, w tym trzech z dekanatu nadwilejskiego: ks. dziekana z Postaw - Bolesława Maciejewskiego, ks. Romualda Dronicza z Wołkołaty i ks. Antoniego Skorko z Woropajewa. Berezwecz więc w ciągu czterech miesięcy był miejscem męczeńskiej śmierci ośmiu kapłanów.
Później Niemcy próbowali aresztować wikariusza z Postaw, ks. Aleksandra Grabowskiego, i proboszcza z Zadziewia (koło Postaw), ks. Jana Laskę. Będąc ostrzeżonymi przez dobrego człowieka (niemiecki żandarm), kapłani schronili się u parafianina o nazwisku Holak, który mieszkał na kolonii wsi Daszki. Był to rodzony brat księdza Waleriana Holaka, dziekana oszmiańskiego. Przy pomocy Holaka obaj kapłani zostali uratowani i umieszczeni w 5. brygadzie AK, dowodzonej przez „Łupaszkę” (Zygmunta Szendzielarza).
Ks. Łateckiemu wypadło wówczas obsługiwać jeszcze i osieroconą parafię Wołkołatę, oddaloną ponad trzydzieści kilometrów od Drozdowszczyzny. Odprawiał msze w jednym kościele, a następny tydzień pracował w drugiej parafii.
W tym samym czasie na terytorium byłego powiatu postawskiego działało kilka sowieckich partyzanckich oddziałów, aktywność których była nakierowana nie tyle przeciw Niemcom, co przeciw spokojnym mieszkańcom. Białoruski pisarz Wiktor Chursik, autor książki „Krew i popiół Drażna”, opowiadając o radzieckich partyzantach jako o zbrodniarzach, mówił: „Czyż o tych faktach wiem tylko ja?! W każdej wsi ludzie szeptem powiedzą, jak partyzanci rabowali, rozstrzeliwali za odzież, żywność, czy właśnie tak, jak pili i gwałcili...”.
Ks. Łatecki trwał jednak wiernie na swojej placówce. 20. czerwca 1943r. ks. dziekan Jan Romejko z Łuczaju powiadomił ks. Łateckiego o grasującej na jego terenie uzbrojonej bandzie i nie radził mu jechać do Drozdowszczyzny. Ten jednak pojechał, a przed wyjazdem powiedział do furmana: „Nie mogę nie jechać. Jest niedziela, muszę mszę świętą odprawić. Gdybym nie powrócił, proszę mnie tam pochować”.
O tym, co wydarzyło się dalej, napisał ks. K. Pożarski: „Przyjechał do Drozdowszczyzny i odprawił najpierw mszę świętą, po niej udzielił chrztu. W tym samym czasie przyszli do wsi partyzanci i zaczęli grabić ludzi z ich dobytku, zabijając przy tym cztery osoby. Przyszli w końcu na plebanię i szukali księdza, który schronił się na modlitwę do kościoła. Znaleźli go tam i siłą wywlekli ze świątyni.
Ks. Łatecki próbował jeszcze wsiąść na swoją furmankę i odjechać, ale bandyta Żuk (później został przewodniczącym kołchozu w Andronach w powiecie postawskim) mu na to nie pozwolił. Wówczas ksiądz chwycił konia za uzdę i powiedział: „Koń to mój, on mi jest potrzebny do pracy kapłańskiej, dla ludzi chorych”. Na to bandyta odpowiedział tylko strzałem pistoletu w rękę, w której ksiądz trzymał uzdę. Kula przebiła dłoń. Ks. Łatecki chwycił lejce drugą ręką, ale i ta została przebita pociskiem z karabinu. W końcu zdenerwowany oprawca uderzył księdza karabinem w skroń i wybił mu jedno oko. Będąc tak okaleczonym ks. Łatecki zaczął uciekać w kierunku płynącego nieopodal strumyka, nie dotarł jednak do niego, gdyż seria z karabinu maszynowego powaliła go na ziemię, gdzie zmarł". Odbyło się to 20.czerwca 1943r. o godz. czwartej po południu.
Moim zdaniem, z tą zbrodnią mogą mieć coś wspólnego partyzanci z oddziału „Грозный” (Groźny), którym dowodził Grigorij Krjukow. Pośrednio wskazują na to wspomnienia byłego mieszkańca powiatu postawskiego, Kajetana Rożnowskiego, który pisze: „Wczesną wiosną 1943r. ponownie pojechałem do Nowopola (powiat postawski, niedaleko od Duniłowicz), by tam nadal prowadzić rolną gospodarkę oraz wykończyć budowę domu. Po przybyciu do Nowopola stwierdziłem, że w okolicach są niepokoje z powodu dokonywanych najść partyzantów sowieckich. Sporo było dokonywanych zabójstw na osobach pochodzenia polskiego, jak byłych wójtów, sekretarzy gminnych i innych urzędników i ziemian. Oddziały partyzantów operowały w powiecie postawskim, gdzie były ogromne lasy, należące do hrabiego Przeździeckiego [...]. W okolicach gminy duniłowickiej i innych gmin sąsiednich operował oddział partyzantów „Griszy” (Grigorij Krjukow) [...]”.
Dalej K. Rożnowski pisze: „Kiedy szedłem prędko ulicą wsi Dzienniszki, to kobiety mnie zatrzymywały i prosiły, bym ja, powracając, powiadomił komendę niemiecką o najściu partyzantów na ich wieś. Oczywiście tego czynić nawet zamiaru nie miałem, bo do Duniłowicz droga była 8km, a już nadchodził wieczór [...]. Niemal przez całą noc było słychać strzały karabinowe ze strony wsi Dzienniszki”.
Ciało księdza zostało pogrzebane przez parafian koło świątyni w Drozdowszczyźnie. Zresztą oddajmy głos ks. Romejce, który w liście do matki ks. Łateckiego 10. lipca 1943r. pisał: „Czcigodna i Zacna Matko! Zdziwi Sz. Panią ten tytuł i charakter nieznanego pisma. Nie zdobyłem się na inny zwrot do osoby, która tak wychowała syna swego, jakim był śp. ks. Eugeniusz. Był jednym z najlepszych duszpasterzy mego dekanatu, niezmordowany w pracy, kochany przez kolegów i ludność całego dekanatu. Stało się wielkie nieszczęście i wielka krzywda dla nas wszystkich. Do dnia dzisiejszego jestem pogrążony w bólu i żalu i dlatego nie mogłem zdobyć się wcześniej na napisanie listu o tak smutnym wypadku.
Dnia 20.VI.1943 o godz. 4 po południu został zamordowany strzałami przez bandytów w Drozdowszczyźnie. Ze względu na liczne bandy nie można było urządzić pogrzebu w Drozdowszczyźnie. Postanowiłem zwłoki śp. ks. Eugeniusza sprowadzić do Łuczaju i tu miał odbyć się pogrzeb 22.VI. 1943r., lecz okoliczności nie pozwoliły sprowadzić ciała. Ciało zostało pogrzebane w Drozdowszczyźnie przez parafian, a w Łuczaju odbyło sie uroczyste nabożeństwo pogrzebowe z udziałem księży całego dekanatu i licznej ludności. Dopiero 26.VI.1943r. zwłoki śp. ks. Eugeniusza pod silną eskortą licznej policji i Niemców przewieziono do miasteczka Duniłowicze; tu odbył się uroczysty pogrzeb w kościele, po czym zwłoki śp. ks. Eugeniusza zostały złożone do grobu na cmentarzu przy kościele. Grób urządzono porządny, omurowano cegłą trwałą, na grobie postawiono krzyż drewniany z napisem...”.
Parafia w Drozdowszczyźnie została całkowicie zniszczona przez Niemców w październiku 1943r. Spalono kościół i wszystkie pobliskie wsie w ramach walki z partyzantką sowiecką. Na grobie ks. Łateckiego, dopiero po odzyskaniu kościoła w Duniłowiczach, postarano się postawić trwały pomnik. Uczyniono to dzięki staraniom ówczesnego proboszcza z Duniłowicz ks. Krzysztofa Pożarskiego, którego wspomogli w tym parafianie dawnej parafii w Drozdowszczyźnie, mieszkający dziś w różnych stronach Białorusi, a także w Polsce. Uroczystości poświęcenia pomnika w dniu 20. czerwca1992r. zgromadziły licznie kapłanów i wiernych. Byli też obecni krewni ks. Łateckiego oraz dawni parafianie.
Wykorzystane źródła:
W 1926r. został powołany do odbycia służby wojskowej w Pomiechówku. Nadal jednak marzył o kapłaństwie. Nawiązał kontakt z Misyjnym Seminarium abpa Edwarda Roppa, które kształciło księży do pracy na Kresach Wschodnich. Tu rozpoczął studia i ukończył je w 1934r. Do pracy duszpasterskiej ks. Łateckiego przyjął arcybiskup wileński Romuald Jałbrzykowski. Pierwszą placówka była parafia Lipniszki, gdzie pracował jako wikariusz i prefekt. Od 1936r. na takim samym stanowisku pracował w Dobrzyniewie koło Białegostoku.
W kwietniu 1939r. otrzymał nominację na administratora parafii Drozdowszczyzna koło Duniłowicz, w powiecie postawskim. Był to nowy ośrodek duszpasterski w dekanacie nadwilejskim. Drewniany kościół pod wezwaniem św. Wacława wybudowano tam w 1928r. Parafia liczyła około 1200 wiernych. W liście do swojej siostry ks. Eugeniusz pisał: „Jak już wiesz, z woli Arcypasterza miałem objąć nową parafię. Dobrzyniewo opuszczałem z żalem i płaczu dużo było. Tutaj ja znów muszę płakać. Strasznie daleko i warunki dosyć ciężkie...”.
W Drozdowszczyźnie ks. Łatecki pracował ponad cztery lata w bardzo ciężkich czasach wojny i okupacji: najpierw okupacji sowieckiej z okropnościami wywózek ludności na Sybir i aresztowaniami kapłanów, w tej liczbie i z nadwilejskiego dekanatu. Potem nadeszła okupacja niemiecka. 4.lipca 1942r. Niemcy rozstrzelali w Berezweczu koło Głębokiego pięciu kapłanów, w tym trzech z dekanatu nadwilejskiego: ks. dziekana z Postaw - Bolesława Maciejewskiego, ks. Romualda Dronicza z Wołkołaty i ks. Antoniego Skorko z Woropajewa. Berezwecz więc w ciągu czterech miesięcy był miejscem męczeńskiej śmierci ośmiu kapłanów.
Później Niemcy próbowali aresztować wikariusza z Postaw, ks. Aleksandra Grabowskiego, i proboszcza z Zadziewia (koło Postaw), ks. Jana Laskę. Będąc ostrzeżonymi przez dobrego człowieka (niemiecki żandarm), kapłani schronili się u parafianina o nazwisku Holak, który mieszkał na kolonii wsi Daszki. Był to rodzony brat księdza Waleriana Holaka, dziekana oszmiańskiego. Przy pomocy Holaka obaj kapłani zostali uratowani i umieszczeni w 5. brygadzie AK, dowodzonej przez „Łupaszkę” (Zygmunta Szendzielarza).
Ks. Łateckiemu wypadło wówczas obsługiwać jeszcze i osieroconą parafię Wołkołatę, oddaloną ponad trzydzieści kilometrów od Drozdowszczyzny. Odprawiał msze w jednym kościele, a następny tydzień pracował w drugiej parafii.
W tym samym czasie na terytorium byłego powiatu postawskiego działało kilka sowieckich partyzanckich oddziałów, aktywność których była nakierowana nie tyle przeciw Niemcom, co przeciw spokojnym mieszkańcom. Białoruski pisarz Wiktor Chursik, autor książki „Krew i popiół Drażna”, opowiadając o radzieckich partyzantach jako o zbrodniarzach, mówił: „Czyż o tych faktach wiem tylko ja?! W każdej wsi ludzie szeptem powiedzą, jak partyzanci rabowali, rozstrzeliwali za odzież, żywność, czy właśnie tak, jak pili i gwałcili...”.
Ks. Łatecki trwał jednak wiernie na swojej placówce. 20. czerwca 1943r. ks. dziekan Jan Romejko z Łuczaju powiadomił ks. Łateckiego o grasującej na jego terenie uzbrojonej bandzie i nie radził mu jechać do Drozdowszczyzny. Ten jednak pojechał, a przed wyjazdem powiedział do furmana: „Nie mogę nie jechać. Jest niedziela, muszę mszę świętą odprawić. Gdybym nie powrócił, proszę mnie tam pochować”.
O tym, co wydarzyło się dalej, napisał ks. K. Pożarski: „Przyjechał do Drozdowszczyzny i odprawił najpierw mszę świętą, po niej udzielił chrztu. W tym samym czasie przyszli do wsi partyzanci i zaczęli grabić ludzi z ich dobytku, zabijając przy tym cztery osoby. Przyszli w końcu na plebanię i szukali księdza, który schronił się na modlitwę do kościoła. Znaleźli go tam i siłą wywlekli ze świątyni.
Ks. Łatecki próbował jeszcze wsiąść na swoją furmankę i odjechać, ale bandyta Żuk (później został przewodniczącym kołchozu w Andronach w powiecie postawskim) mu na to nie pozwolił. Wówczas ksiądz chwycił konia za uzdę i powiedział: „Koń to mój, on mi jest potrzebny do pracy kapłańskiej, dla ludzi chorych”. Na to bandyta odpowiedział tylko strzałem pistoletu w rękę, w której ksiądz trzymał uzdę. Kula przebiła dłoń. Ks. Łatecki chwycił lejce drugą ręką, ale i ta została przebita pociskiem z karabinu. W końcu zdenerwowany oprawca uderzył księdza karabinem w skroń i wybił mu jedno oko. Będąc tak okaleczonym ks. Łatecki zaczął uciekać w kierunku płynącego nieopodal strumyka, nie dotarł jednak do niego, gdyż seria z karabinu maszynowego powaliła go na ziemię, gdzie zmarł". Odbyło się to 20.czerwca 1943r. o godz. czwartej po południu.
Moim zdaniem, z tą zbrodnią mogą mieć coś wspólnego partyzanci z oddziału „Грозный” (Groźny), którym dowodził Grigorij Krjukow. Pośrednio wskazują na to wspomnienia byłego mieszkańca powiatu postawskiego, Kajetana Rożnowskiego, który pisze: „Wczesną wiosną 1943r. ponownie pojechałem do Nowopola (powiat postawski, niedaleko od Duniłowicz), by tam nadal prowadzić rolną gospodarkę oraz wykończyć budowę domu. Po przybyciu do Nowopola stwierdziłem, że w okolicach są niepokoje z powodu dokonywanych najść partyzantów sowieckich. Sporo było dokonywanych zabójstw na osobach pochodzenia polskiego, jak byłych wójtów, sekretarzy gminnych i innych urzędników i ziemian. Oddziały partyzantów operowały w powiecie postawskim, gdzie były ogromne lasy, należące do hrabiego Przeździeckiego [...]. W okolicach gminy duniłowickiej i innych gmin sąsiednich operował oddział partyzantów „Griszy” (Grigorij Krjukow) [...]”.
Dalej K. Rożnowski pisze: „Kiedy szedłem prędko ulicą wsi Dzienniszki, to kobiety mnie zatrzymywały i prosiły, bym ja, powracając, powiadomił komendę niemiecką o najściu partyzantów na ich wieś. Oczywiście tego czynić nawet zamiaru nie miałem, bo do Duniłowicz droga była 8km, a już nadchodził wieczór [...]. Niemal przez całą noc było słychać strzały karabinowe ze strony wsi Dzienniszki”.
Ciało księdza zostało pogrzebane przez parafian koło świątyni w Drozdowszczyźnie. Zresztą oddajmy głos ks. Romejce, który w liście do matki ks. Łateckiego 10. lipca 1943r. pisał: „Czcigodna i Zacna Matko! Zdziwi Sz. Panią ten tytuł i charakter nieznanego pisma. Nie zdobyłem się na inny zwrot do osoby, która tak wychowała syna swego, jakim był śp. ks. Eugeniusz. Był jednym z najlepszych duszpasterzy mego dekanatu, niezmordowany w pracy, kochany przez kolegów i ludność całego dekanatu. Stało się wielkie nieszczęście i wielka krzywda dla nas wszystkich. Do dnia dzisiejszego jestem pogrążony w bólu i żalu i dlatego nie mogłem zdobyć się wcześniej na napisanie listu o tak smutnym wypadku.
Dnia 20.VI.1943 o godz. 4 po południu został zamordowany strzałami przez bandytów w Drozdowszczyźnie. Ze względu na liczne bandy nie można było urządzić pogrzebu w Drozdowszczyźnie. Postanowiłem zwłoki śp. ks. Eugeniusza sprowadzić do Łuczaju i tu miał odbyć się pogrzeb 22.VI. 1943r., lecz okoliczności nie pozwoliły sprowadzić ciała. Ciało zostało pogrzebane w Drozdowszczyźnie przez parafian, a w Łuczaju odbyło sie uroczyste nabożeństwo pogrzebowe z udziałem księży całego dekanatu i licznej ludności. Dopiero 26.VI.1943r. zwłoki śp. ks. Eugeniusza pod silną eskortą licznej policji i Niemców przewieziono do miasteczka Duniłowicze; tu odbył się uroczysty pogrzeb w kościele, po czym zwłoki śp. ks. Eugeniusza zostały złożone do grobu na cmentarzu przy kościele. Grób urządzono porządny, omurowano cegłą trwałą, na grobie postawiono krzyż drewniany z napisem...”.
Parafia w Drozdowszczyźnie została całkowicie zniszczona przez Niemców w październiku 1943r. Spalono kościół i wszystkie pobliskie wsie w ramach walki z partyzantką sowiecką. Na grobie ks. Łateckiego, dopiero po odzyskaniu kościoła w Duniłowiczach, postarano się postawić trwały pomnik. Uczyniono to dzięki staraniom ówczesnego proboszcza z Duniłowicz ks. Krzysztofa Pożarskiego, którego wspomogli w tym parafianie dawnej parafii w Drozdowszczyźnie, mieszkający dziś w różnych stronach Białorusi, a także w Polsce. Uroczystości poświęcenia pomnika w dniu 20. czerwca1992r. zgromadziły licznie kapłanów i wiernych. Byli też obecni krewni ks. Łateckiego oraz dawni parafianie.
Wykorzystane źródła:
- Artykuł ks. Tadeusza Krachela «Ks. Eugeniusz Łatecki» w białostockim biuletynie kościelnym „Czas miłosierdzia”.
- Artykuł ks. Krzysztofa Pożarskiego „Życie i śmierć księdza E.Łateckiego”, opublikowany w sanktpetersburskiej (Rosja) parafialnej gazecie «Наш Kрай», №34/35 z 2009r.
- Wspomnienia Kajetana Rożnowskiego.
Eugeniusz Łatecki podczas służby w wojsku |
Bardzo interesujący wpis, dziękuję
OdpowiedzUsuń