22 gru 2013

Wybitnej brawury i odwagi oficer

„Wybitnej brawury i odwagi oficer” –  tak napisał generał Leon Berbecki o Janie Światkowskim, legioniście  Legionów Piłsudskiego, pułkowniku  Wojska Polskiego, sybiraku, uczestniku trzech wojen.

Urodził się Jan Światkowski 25.I.1893r. w Tuszowie Narodowym, pow. Mielec, syn Mateusza i Agnieszki z domu Malec. Uczeń gimnazjum w Mielcu. Działał w ZWO i PDS. W początkach sierpnia 1914r. wyruszył w pierwszej grupie ochotników mieleckich na zbiórkę do Krakowa, do oddziałów strzeleckich. Przydzielony do plutonu „mieleckiego”, 2. kompanii VI baonu 1p.p. jako zastępca dowódcy sekcji. Ze swoim oddziałem brał udział we wszystkich bitwach legionowych, awansując do stopnia sierżanta – szefa kompanii. Maturę zdał  10.II.1915r. w terminie nadzwyczajnym, w czasie urlopu z frontu. 26.V.1916r. został ranny na tzw. „reducie Piłsudskiego”. Odznaczony Austriackim Medalem Srebrnym I klasy. W 1918 roku ukończył austriacką szkołę oficerską, z której w końcu  października 1918r. uciekł z uzbrojoną drużyną do kraju.

W listopadzie 1918r. wstąpił do organizującej się kompanii Wojska Polskiego w Mielcu, a następnie zameldował się u majora Lisa Kuli w Lublinie. W 1918 – 1919  Jan Światkowski walczył na froncie ukraińskim jako dowódca 2. kompanii 23. pp. WP pod Machnowem i Uchnowem. Wkrótce bolszewicy przekroczyli wschodnie granice Polski i rozpoczęła się wojna polsko – bolszewicka. W grudniu 1919 r. podporucznik Jan Światkowski wyruszył na front bolszewicki. 16.VI. 1920r.  pod Okuniewem na Wileńszczyźnie (obecnie Miorski rejon Białorusi) został ranny w głowę odłamkiem szrapnela, ale nie opuścił stanowiska, podtrzymując na duchu  swoich żołnierzy.

27.VII.1920r.,  podczas obrony wsi Karasino (obecnie Brasławski rejon Białorusi), gdy jego oddział został zaatakowany przez znaczne siły kawalerii i piechoty bolszewickiej, mimo silnego ognia, w ataku na bagnety zatrzymał nieprzyjaciela, a następnie zmusił go do odwrotu.  23.X.1920r., w walkach pod Brzostowicą Murowaną (Grodzieńszczyzna, Białoruś),  prowadząc swą 10. kompanię do boju, z granatami w ręku wpadł do bolszewickich okopów, wziął jeńców i zmusił nieprzyjaciela do ucieczki.

24.X.1920r.,  po przejściu bolszewików do kontrataku i cofnięciu się oddziałów polskich, wysłany został do kontrataku.  Szedł  na czele swej kompanii i walczył z nieprzyjacielem na bagnety, wypierając go z zajętych pozycji. Za czyny te został odznaczony Srebrnym Krzyżem Virtuti Militari nr. 1253. W walkach brał udział aż do rozejmu w 1921r., awansując kolejno do stopnia porucznika i kapitana. Za waleczne czyny i służbę na froncie polsko-bolszewickim Jan Światkowski został dwukrotnie odznaczony Krzyżem Walecznych  i Orderem Virtuti Militari. Był także odznaczony między innymi  Krzyżem Niepodległości, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Po wojnie pozostał w wojsku. Służył w 23.pp. we Włodzimierzu Wołyńskim (obecnie Ukraina) jako dowódca kompanii, a następnie batalionu. W 1928r. został awansowany do  stopnia majora.

W 1921r., 25 września, ożenił się z Józefą Jakubianiec ze Święcian (Wileńszczyzna, powiat sąsiadujący z postawskim), siostrą słynnego oficera polskiego wywiadu Alfonsa Jakubiańca (jego życie i działalność są opisane w książce pt. "Tiergarten"). Dwa lata później, 27 stycznia 1923r., urodziło się ich pierwsze dziecko – córka Wanda Janina, a 20 marca 1927 r. urodził się syn – Lech Kazimierz.

W 1934r. Jan Światkowski został dowódcą Batalionu KOP „Rokitno” na Polesiu. W 1936r. awansował do stopnia podpułkownika i otrzymał przeniesienie do Suwałk na dowódcę tamtejszego Batalionu KOP Suwałki, a następnie w grudniu 1937r. do Głębokiego na Wileńszczyźnie na zastępcę dowódcy Pułku KOP Głębokie. Tuż przed wojną został dowódcą tego pułku.

Pułk KOP „Głębokie” składał się z następujących jednostek:
Batalion KOP (Korpus Ochrony Pogranicza) "Podświle"
Batalion KOP "Łużki"
Szwadron kawalerii KOP "Podświle"
Szwadron kawalerii KOP "Łużki"
Stacja gołębi pocztowych  "Postawy".

Później w skład pułku został dodatkowo włączony Batalion KOP „Słobódka”, Szwadron KOP "Druja" oraz nowo powstały Batalion Odwodowy „Berezwecz”. Latem 1938. dowódcy pułku została podporządkowana Dziśnieńska Półbrygada Obrony Narodowej, sztab której mieścił się w Postawach.

23. marca 1939r. we wszystkich szwadronach  kawalerii pułku KOP Głębokie został ogłoszony alarm, w wyniku którego tę jednostkę wcielono do zgrupowania kawalerii „Feliks” pod dowództwo pułkownika Feliksa Kopcia. W tym samym czasie ze składu pułku został wydzielony obwodowy  batalion „Berezwecz”, który włączono do 2. Pułku KOP. W kwietniu 1939r. ze składu pułku został oddzielony jeszcze  Batalion KOP „Słobódka”, który przerzucono w rejon Augustowa. Aby wypełnić niedobór personelu, zdecydowano dołączyć do pułku „Głębokie” półbrygadę „Dzisna”, która składała się z dwóch batalionów ON (Obrona Narodowa): „Postawy” i „Brasław”. Dowódcą tej półbrygady był pułkownik Edward Perkowicz.

O świcie 17. września 1939 roku pułk KOP "Głębokie"  przyjął na siebie pierwszy cios agresora. W kierunku na Głębokie nacierały jednostki 3.  Armii Radzieckiej (dowódca W. Kuźniecow), które miały za zadanie pod dwoma  zbiegającymi się kierunkami zająć Głębokie, a potem nacierać na Postawy, Święciany i dalej – na Wilno (razem z 11. Armią).

Półbrygada ON „Dzisna” o godz. 5.00 została zaalarmowana przez kpt. C. Chodźkę. O godz. 11.00 płk Światkowski poinformował, iż pod naciskiem wroga oddziały KOP rozpoczęły odwrót na Brasław. Szef sztabu półbrygady nakazał dowódcy batalionu ON „Postawy” kpt. Józefowi Caderowi wymarsz do Wilna w celu dołączenia do wojsk,  broniących tego miasta.

Straciwszy strażnice, bataliony pułku KOP „Głębokie” zaczęły się wycofywać w kierunku Głębokiego. 17. września, pod wieczór,  5. Strzelecka Dywizja i 25. Brygada Pancerna Armii Czerwonej zbliżyły się do miasta. Biorąc pod uwagę ogromną przewagę liczebną wroga oraz rozkaz dowództwa KOP z Wilna, ppłk Jan  Światkowski jeszcze o godz. 11.oo dał wszystkim jednostkom pułku rozkaz odwrotu w kierunku granicy z Łotwą  na trasie Mosarz - Widze - Brasław. 19 (lub 20) IX.1939r. J. Światkowski wraz z kilkunastoma swymi żołnierzami przekroczył granicę z Łotwą i został tam internowany.

W 1940r., po wkroczeniu Armii Czerwonej na teren Łotwy, został aresztowany przez NKWD i osadzony w więzieniu w Rydze. Następnie władze radzieckie skazały go na dziesięć lat pozbawienia wolności i wywiozły do obozu w Komi. Jako skazaniec skierowany został do pracy przy wyrębie lasu. Wkrótce wskutek niedożywienia  i ciężkiej pracy zachorował na awitaminozę (tzw. cynga) i był bliski śmierci. Skrajnie wycieńczonego uratowało od śmierci podpisanie układu Sikorski-Majski. Uwolniony z łagru, wstąpił do armii gen. Andersa i opuścił ZSRR, udając się na Bliski Wschód. Tam ciężko zachorował na malarię, której ataki nie opuszczały go aż do śmierci.

Przez jakiś czas był komendantem placu w Jerozolimie. Tam pozostawił po sobie pamięć, biorąc udział w restauracji kościoła „Ecce Homo”, przeprowadzonej przez Wojsko Polskie gen. Andersa, co uwidoczniła pamiątkowa tablica. Za osobiste zaangażowanie otrzymał z rąk biskupa Jerozolimy Złoty Sygnet z Krzyżem Jerozolimskim, najwyższe odznaczenie kościelne. Po zakończeniu wojny został przeniesiony do Anglii, skąd w 1947 roku powrócił do Polski, gdzie czekały na niego  żona i dzieci. Zamieszkał we wsi Głogoczów pod Krakowem, w zakupionym jeszcze przed wojną gospodarstwie. Zmarł 13.VI.1963r. w wyniku choroby nerek. Pochowany na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

Wykorzystane źródła: 1. „Wieści Regionalne”, styczeń 1998r., Nr.1(84), artykuł Renaty Paterak „Jan Światkowski – uczestnik trzech wojen”, 2. Artur Orchał  „Słownik oficerów i chorążych KOP w Suwałkach ( 1929 - 1939 )”, 3. „Rocznik Mielecki” 1999, „Światkowski Jan”.

Serdecznie dziękuję Panu Kazimierzowi Tarapacie, który przysłał skany zdjęć z rodzinnych zbiorów, kopie artykułów o Janie Światkowskim oraz opowiedział o kilku ciekawych faktach z jego życia.

Rodzice Jana Światkowskiego - Mateusz i Agnieszka.
Fotografia przedstawia legionistów mieleckich po zdaniu matury w terminie nadzwyczajnym ( 20 Xll 1915 r.), w czasie urlopu z wojny - trzeci z lewej: Jan Światkowski późniejszy płk. WP, pierwszy z prawej: Tadeusz Niezabitowski z Tarnobrzega późniejszy płk. WP, pierwszy z lewej: Jan Weryński z Mielca późniejszy wiceprezydent Lwowa, zamordowany przez sowietów w 1939 r. w Bykowni.

Fotografia przedstawia legionistów mieleckich w okopach - pierwszy z prawej: Jan Światkowski.

Jan i Józefa Światkowscy
Jan Światkowski z dziećmi: Wandą i Lechem
Okładka książki Artura Orchała „Słownik oficerów i chorążych Korpusu Ochrony Pogranicza w Suwałkach 1929-1939”. Jan Światkowski w centrum zdjęcia. Siedzi wśród oficerów i podoficerów batalionu KOP „Suwałki”.
Na fotografii - posiadłość Jana Światkowskiego w Głogoczowie pod Krakowem, zakupiona jeszcze przed wojną. Na pierwszym planie Jego żona Józefa (z domu Jakubianiec).

Jan Światkowski
Jerozolima - wrzesień 1944 r. - na balkonie w Hotelu Gmy Dawid
Jerozolima
Palestyna - Samarja - z Arabami drugi z lewej J.Światkowski
W Iraku na pustyni - lato 1943 r. Gen. Wiatr przed frontem oddziałów - Światkowski pierwszy z lewej.
Ppłk. J. Światkowski. Szpital w Palestynie - lipiec 1944 r. - po przebytej malarii.
Ppłk. Jan Światkowski

15 gru 2013

Duniłowicze

Miasteczko na terenie byłego powiatu postawskiego (od 1925r.) województwa wileńskiego (obecnie – postawski rejon Białorusi). Pierwsza pisemna wzmianka o Duniłowiczach pochodzi z 1473 roku. W 1500 roku został tam wybudowany kościół Narodzenia NMP, przebudowany w 1690 roku (utracony w 1890 roku). W 1890 roku postawiono kościół św. Michała Archanioła (obecnie nie istnieje). W latach 1769-1773 dominikanie wznieśli tu kościół Św. Trójcy. Nowy budynek zastąpił starą drewnianą świątynię.

Po powstaniu 1863r. klasztor został skasowany, a kościół zamieniony na prawosławną cerkiew. Od 1920 roku znów służył katolikom. W latach 1949-1989 w kościele mieścił się kołchozowy magazyn nawozów sztucznych. Obecnie światynia należy do katolików. Do I wojny światowej w Duniłowiczach istniał piękny zespół dworsko-pałacowy Tyszkiewiczów z XVIII wieku.

2 czerwca 1920 roku w okolicach Duniłowicz doszło do walk stopięćdziesięcioosobowej grupy pościgowej porucznika Radzyńskiego z 8. D.P. z forpocztą rosyjskiej 12. Dywizji Strzeleckiej. Wynikiem walki było ujęcie jeńców i następnie wycofanie się na pozycje wyjściowe do Łuczaju. Następnego dnia rozpoczęły się pod miasteczkiem zacięte walki o Duniłowicze, szczególnie w rejonie cmentarza,w wyniku których rozbito dwa bolszewickie pułki.

Naprzeciwko kościoła Św. Trójcy znajduje się Cmentarz Żołnierzy Polskich, poległych podczas wojny polsko – bolszewickiej w 1920 roku. Został on uroczyście poświęcony w 1936 roku przez proboszcza Duniłowicz ks. Stanisława Możejkę w obecności prezydenta RP Ignacego Mościckiego.

Na polskim cmentarzu wojskowym w Duniłowiczach pochowany jest porucznik Antoni Święcicki (1897-1920). Pośmiertnie, za wybitne zasługi dla polskiego lotnictwa, został on odznaczony Polową Odznaką Obserwatora i orderem Virtuti Militari nr 8122. W niepodległej Polsce Antoni Święcicki skończył kurs Szkoły Obserwatorów w Warszawie i został przydzielony do 1. Eskadry Wywiadowczej. Z tą eskadrą przemierzył szlak bojowy w czasie walk z bolszewikami, będąc jednym z najlepszych obserwatorów w lotnictwie polskim.

25 czerwca 1920 zgłosił się na ochotnika do trudnego zadania zaplanowanego w rejonie Berezyny na terenach zajętych przez bolszewików. Po wykonaniu zadania bojowego zauważył koncentrację wojsk nieprzyjaciela. W czasie ataku został ciężko ranny w nogę. Pomimo ciężkich obrażeń wydał pilotowi plutonowemu Zaleskiemu rozkaz ponownego ataku na nieprzyjaciela. Po wystrzelaniu całej amunicji nakazuł powrót na lotnisko. Z powodu dużej utraty krwi umarł podczas lotu, przed lądowaniem w bazie w okolicach Duniłowicz.

16 marca 1922 r. w Duniłowiczach urodził się Bronisław Pietraszewicz– dowódca 1. plutonu batalionu „Parasol” (pseudonim "Lot", "Ryś" i "Bronek"), dowódca i główny wykonawca zamachu na Kutscherę. Zmarł 4 lutego 1944 w wyniku ran postrzałowych, odniesionych podczas akcji specjalnej, polegającej na likwidacji z wyroku sądu Polski Podziemnej Dowódcy SS i Policji na Dystrykt Warszawski SS-Brigadeführera Franza Kutschery.

Z Duniłowicz pochodzą partyzanci AK z oddziału „Burza” Antoniego Burzyńskiego i 5. Wileńskiej Brygady AK Zygmunta Szędzielarza „Łupaszko” – Edward Jarkowski «Jarek», Wanda Czyżewska «Baśka», Genia Pekarska «Grażyna», Stefan Rembalski, Franciszek Bukato, Bronisław Orłowski, Władysław Kremis, Józef Szulc, Kuckiewicz i inni. Przez jakiś czas u swojego szwagra (Kosakowskiego) w Duniłowiczach mieszkał Jerzy Łejkowski „Szpagat”, w przyszłości znany partyzant 5. Wileńskiej Brygady AK.

Współczesne Duniłowicze na terenie postawskiego powiatu (rejonu) witebskiego obwodu (obłasti) Republiki Białoruś. Centrum Duniłowickiego Sielsowietu.

Widok na Duniłowicze, lata międzywojenne XX st.

Pałac hrabiego J.Tyszkiewicza w Duniłowiczach. Fotografia wykonana w 1916 r., podczas 1-j wojny światowej. Wtedy w budynku pałacu mieścił się sztab 1-j Syberyjskiej Dywizji strzelców. Zdjęcie K.E. fon Gan i Ko.
Pałac hrabiego J.Tyszkiewicza w Duniłowiczach. Fotografia wykonana w 1916 r., podczas 1-j wojny światowej. Wtedy w budynku pałacu mieścił się sztab 1-j Syberyjskiej Dywizji strzelców. Zdjęcie K.E. fon Gan i Ko.

Pałac hrabiego J.Tyszkiewicza w Duniłowiczach. Fotografia wykonana w 1916 r., podczas 1-j wojny światowej. Wtedy w budynku pałacu mieścił się sztab 1-j Syberyjskiej Dywizji strzelców. Na pierwszym planie, od prawej, stoi car Mikołaj II. Zdjęcie K.E. fon Gan i Ko.

Pałac hrabiego J.Tyszkiewicza w Duniłowiczach. Fotografia wykonana w 1916 r., podczas 1-j wojny światowej. Wtedy w budynku pałacu mieścił się sztab 1-j Syberyjskiej Dywizji strzelców. Na zdjęciu car Mikołaj II przyjmuje defiladę. Foto K.E. fon Gan i Ko.

Pałac hrabiego J.Tyszkiewicza w Duniłowiczach. Fotografia wykonana w 1916 r., podczas 1-j wojny światowej. Wtedy w budynku pałacu mieścił się sztab 1-j Syberyjskiej Dywizji strzelców. Na zdjęciu car Mikołaj II przyjmuje defiladę. Foto K.E. fon Gan i Ko.
Fotografia wykonana w Duniowiczach w 1916 r. podczas 1-j wojny światowej. Na zdjęciu car Mikołaj II przyjmuje defiladę. Foto K.E. fon Gan i Ko.

Fotografia wykonana w Duniowiczach w 1916 r. podczas 1-j wojny światowej. Na zdjęciu car Mikołaj II przyjmuje defiladę. Foto K.E. fon Gan i Ko.

Proboszcz kościoła w Duniłowiczach (1929-1931) ks. St. Możejko
Kościół Narodzenia NMP w Duniłowiczach (tak zwany czerwony kościół), zdjęcie z 1900 r.
Ppłk. Głuchowski, mjr. Lewandowski, uł. Ścibak pod Duniłowiczami. Zdjęcie wykonane podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1919 r.
Pomnik poległym żołnierzom z 36 p.p. w Duniłowiczach. Zdjęcie przedwojenne.
Pomnik poległym żołnierzom z 36 p.p. w Duniłowiczach. Z Filmoteki Narodowej

Porucznik Antoni Święcicki
Grób porucznika Antoniego Święcickiego w Duniłowiczach
Duniłowicze. Zdjęcie z białoruskiej strony internetowej "Tio By"

30 wrz 2013

Radzieckie służby specjalne i KPZB przeciwko polskiemu państwu (1921-1939)

Przegrawszy wojnę w latach 1919-1921, przywódcy radzieckiej Rosji i jej służby specjalne nie uspokoiły się. Przedsięwzięły aktywne terrorystyczne i propagandowe działania, zrzucając na terytorium wschodnich województw kraju uzbrojone bandy i komunistycznych agitatorów, którzy próbowali organizować tam prokomunistyczny tak zwany «ruch rewolucyjny», wzbudzać niezadowolenie ludności z władz i, na koniec, destabilizować sytuację w państwie. Należy tu pamiętać, że między Polską a ZSRR od 18.03.1921 roku istniała umowa pokojowa.

W sierpniu 1922 roku w gminie Miadzioł (powiat Postawy) przybyli z zagranicy bandyci z zasadzki rozstrzelali komendanta oddziału policji konnej, a we wrześniu napadli na oddział policji koło stacji kolejowej Zamirje. W październiku 1922 roku dobrze wyszkolona banda napadła na komisariat policji koło Prużan, zabiwszy tam sześciu policjantów. Jednocześnie został wysadzony most kolejowy na odcinku Mosty-Grodno. W grudniu 1922 roku bandyci napadli i rozgrabili majątek Brzewiszki w powiecie święciańskim. Bydło i inwentarz w celach propagandowych rozdali swoim zwolennikom z okolicznych wsi.

W tym też roku bandyci zatrzymali autobus, w którym znajdowało się kilkanaścioro ludzi, a wśród nich ksiądz parafii dołhinowskiej (dziśnieński powiat). Bandyci kazali im oddać pieniądze i wszystkie wartościowe rzeczy. Duchowny prosił, by mu nie zabierać pieniędzy, motywując to tym, że jedzie do Warszawy. Jeden z bandytów zażartował z niego, powiedziawszy: «Ojcze święty, po co ci portmonetka? W najbliższym mieście odprawisz nabożeństwo albo powiesz wzruszające kazanie, a wierni zbiorą ci tyle pieniędzy, że wystarczy na podróż do Paryża, a nie tylko do Warszawy».

Według oficjalnych danych w 1924 roku miało miejsce ponad dwieście aktów terrorystycznych, dokonanych przez radzieckich dywersantów. W miejscowości Łoszyce (pod Mińskiem) w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku istniało tajne dywersyjno-terrorystyczne centrum OGPU-NKWD ZSRR, w którym radzieccy «specjaliści» przygotowywali terrorystów, którzy następnie potajemnie przekraczali granicę i działali na terenach wschodnich województw Polski. Tylko od kwietnia 1924 r. do listopada 1925 r. popełnili oni dwieście osiemdziesiąt aktów terrorystycznych, w których ucierpiały setki niewinnych ludzi.

W cynicznym sprawozdaniu stalinowskiego bandyty Cyryla (Kирилл) Orłowskiego, w przyszłości ”Bohatera Związku Radzieckiego”, siedemdziesiąt dwa razy przekraczającego radziecko-polską granicę, widnieje zapis: «od 1920 do 1925 roku, według wskazówki «Razwiedupra», pracowałem na terytorium Zachodniej Białorusi. Tylko w ciągu 1924 roku z mojej inicjatywy i osobiście przeze mnie zostało zabitych ponad stu ludzi». Dzisiaj w Bobrujsku i Klecku (Białoruś) są ulice, które noszą nazwisko tego kata.

Jeszcze jednym znanym funkcjonariuszem radzieckich służb specjalnych, który zajmował się rozbojem w latach 1920-1924 na Kresach Wschodnich, był Stanisław Waupszasow (Stanislavas Vaupšas, narodowości litewskiej). Ten typ dosłużył się stopnia pułkownika KGB, a jedną z ulic Mińska nazwano na jego cześć.

Apogeum radzieckiej polityki państwowego terroryzmu było wydarzenie, które miało miejsce na początku sierpnia 1924 roku. Z terytorium ZSRR na teren Polski została przerzucona uzbrojona banda, licząca około stu ludzi, na czele której stał kadrowy czekista. Połączywszy się z innymi grupami, w nocy z 3 na 4 sierpnia bandyci zaatakowali miasteczko Stołpce, położone w województwie nowogródzkim. Zniszczyli tam posterunek policji, zabili kilkunastu policjantów, spalili budynek stacji kolejowej i ograbili wszystkie sklepy.

We wrześniu 1924 roku uzbrojona banda z zagranicy (przy współudziale miejscowych zwolenników) pod miasteczkiem Łowcza zatrzymała pociąg Pińsk-Łuniniec, w którym znajdowali się: wojewoda poleski Stanisław Downarowicz, senator Bolesław Wysłouch, biskup Zygmunt Łoziński i towarzyszące im osoby. Ale głównym celem bandytów byli nie państwowi urzędnicy, lecz metalowa skrzynka ze skarbem (z pieniędzmi), która była przewożona w tym pociągu. Jak później napisał w swojej książce wspomniany wyżej pułkownik KGB Stanisław Waupszasow, pieniądze zostały wykorzystane «dla potrzeb ludzi pracy». Oczywiście «ludźmi pracy» nazywa on członków bandy. Prawda, «pracowali» przecież.

W listopadzie 1924 roku inna banda w powiecie baranowickim dokonała napadu na pociąg przy stacji Leśna. Pasażerowie stracili swoje portmonetki i kosztowności. Za napadającymi został zorganizowany pościg, w wyniku którego udało się zatrzymać czternastu radzieckich dywersantów - rabusiów. Czterej z nich zostali rozstrzelani, czterech skazano na dożywotnie więzienie, a pozostałych skazano na różne okresy pozbawienia wolności.

W pobliżu wsi Osowa bandyci urządzili zasadzkę na wojskowy wóz, przewożący skrzynkę z pieniędzmi. Ten sam, wyżej wspomniany Waupszasow pisze, że, rozbroiwszy ochronę i zdobywszy kasę, część pieniędzy oddali miejscowemu informatorowi, a pozostałą sumę wykorzystali «na potrzeby oddziału».

W tej sytuacji polskie władze zostały zobowiązane do chronienia ludności. Aby położyć kres bandytyzmowi, we wschodnich województwach został ogłoszony stan wojenny i wprowadzono sądy polowe. Osoby zatrzymane z bronią w ręku były skazywane na rozstrzelanie. W 1925 roku tylko w województwie nowogródzkim zostało aresztowanych tysiąc czterystu bandytów i ich zwolenników. Oprócz tego została podjęta decyzja o stworzeniu specjalnej jednostki wojskowej, która w sytuacji zagrożenia mogłaby zamknąć wschodnią granicę kraju. Tak w 1924 roku powstał Korpus Ochrony Pogranicza (K.O.P.). Do czasu utworzenia KOP zadania związane z ochroną państwowej granicy wypełniała polska policja.

Wkrótce nastąpiło wydarzenie, które postawiło ostateczny krzyż na działaniach radzieckich dywersyjnych oddziałów na terenie wschodniej Polski. W nocy z 7 na 8 stycznia 1925 r. oddział bandytów, przyciśnięty przez żołnierzy KOP do radzieckiej granicy, w walce przedarł się na terytorium ZSRR, zniszczywszy tam radziecką graniczną strażnicę w miejscowości Jampol. Sytuacja była niejasna z tego powodu, że bandyci byli ubrani w polskie mundury wojskowe i radziecka straż graniczna doszła do wniosku, że napadu dokonała polska regularna jednostka wojskowa.

Pilna wiadomość o walce przy granicy dotarła do Charkowa, a stamtąd do Moskwy. 8 stycznia 1925 r. rozpoczęło się nadzwyczajne posiedzenie «Politbiura», w którym uczestniczył «narkomindieł» (minister spraw zagranicznych) G. Cziczerin, jego zastępca Litwinow i «zampried» OGPU Mieńżyński. Wtedy stworzono specjalną komisją do śledztwa w sprawie «jampolskiego incydentu». Polakom przekazano notę, w której napisano, że «strona radziecka jest gotowa do załatwienia incydentu drogą pokojową».

Kiedy radzieckie służby specjalne i ich polityczne kierownictwo doszły do wniosku, że dywersyjno-bandyckie metody nie przynoszą oczekiwanych wyników, to zmieniły taktykę i metody pracy przeciwko Polsce. W 1923 r. zainicjowały one stworzenie na terytoriach wschodnich województw tak zwanej Komunistycznej Partii Zachodniej Białorusi (KPZB).

W 1924 roku wrogo nastawione elementy stworzyły i w powieсie postawskim nielegalny tak zwany «rejonowy komitet KPZB». W jego skład weszli bracia Brodowiczowie, Iwan Żuk, Ilja Osienienko, Piotr Sobol i Anton Subko. Sekretarzem wybrano Cyryla (Kiriła) Brodowicza, z wykształcenia nauczyciela. W 1926r. organizacja liczyła około stu członków.

Jak widzimy, szerokiego wsparcia wśród ludności komuniści nie mieli. Ich wydumane idee większości ludzi były obce. Świadczą o tym wyniki wyborów do polskiego sejmu, które odbyły się 23 lipca 1930 roku. Do udziału w nich zostały dopuszczone dwie prokomunistyczne listy – lista numer 13 «Komuna» i lista numer 47 «Białoruski Klub Robotniczo-Chłopski». Komuniści (piąta kolumna Moskwy) wzywali swoich zwolenników do głosowania na te listy dlatego, że oni sami nie zostali dopuszczeni do wyborów. W rezultacie w powiecie postawskim na obie listy oddano tylko tysiąc sześćset szesnaście głosów. Dla porównania - w sąsiednim powiecie święciańskim te listy uzyskały poparcie u trzech tysięcy stu wyborców.

Niektóre akcje komunistów były podobne do wybryków ludzi psychicznie chorych. Osądźcie sami: w październiku 1927 roku komunista Aleksander Lipnicki wywiesił czerwoną flagę na iglicy kościoła zadziewskiego (pod Postawami). I tylko jak on tam wlazł? Zdejmować potem tę szmatkę wypadło straży ogniowej, sprowadzonej z Postaw. A komunista Iwan Żuk powiesił czerwoną flagę koło posterunku powiatowej policji postawskiej. Na fladze był napis: «Precz policja, niech żyje milicja».

Jeszcze w XIX wieku wielki rosyjski pisarz Fiodor Dostojewski, współczesny Karolowi Marksowi, dostrzegł w jego nauce karygodne sedno, nazwawszy komunizm «bydlęcą nauką» i «niedorzecznością».

W 1932 roku na terytoriach wschodnich województw Polski działało dziewięć okręgowych komitetów KPZB, a wśród nich i postawsko-głębocki. Zgodnie z danymi za 1938 rok, w sumie w szeregach komunistycznej partii (KPZB) były cztery tysiące członków. Oprócz tego trzy tysiące pięciuset komunistów znajdowało się w więzieniach. Niestety, liczba popierających była o wiele większa. Członkowie KPZB i ich zwolennicy, wyznawcy tej «bydlęcej nauki», dostarczali władzom niemało kłopotów.

Mackiewicz, redaktor gazety «Słowo», pisał 3 października 1932 roku: «Terytorium województwa nowogródzkiego staje się terytorium walki z bolszewizmem. Ich komórki wnikają do białoruskich organizacji, do zwykłych wsi, do słabych żydowskich związków zawodowych w miasteczkach». W styczniu 1933r. gazeta «Zielony Sztandar» pisała: «Ludność powiatu mołodeczniańskiego, wilejskiego i dziśnieńskiego w znacznym stopniu znajduje się pod wpływem komunistów». «Dziennik Wileński» w numerze z 29.07.1930 r. pisał o rozpędzeniu w przygranicznym lesie, w okolicach Wilejki, komunistycznego wiecu. Zostało aresztowanych pięć osób, z których dwie okazały się obywatelami ZSRR, którzy nielegalnie przedostali się przez granicę.

W powiecie postawskim sytuacja wyglądała nieco lepiej, chociaż i tam wybryki komunistów dostarczały problemów nie tylko policji, ale też i zwykłym ludziom. Tygodnik «Nasz Przyjaciel» w numerze 9. z 22.02.1932 r. pisał: «Na cmentarzu wsi Kozicze (gmina postawska) , złapali na gorącym uczynku w czasie niszczenia krzyża na grobie rodziny Szczurków bezbożnika A. Prońkę. Należał on do kółka bezbożników (przy KPZB) i długi czas harcował po grobach, niszcząc krzyże i nagrobki. Podczas zatrzymania znaleziono przy nim piłę i inne narzędzia do niszczenia nagrobków. Zatrzymany został przekazany organom śledczo-sądowym». Ciekawe, czy nie jest A. Prońka krewnym Z. Prońko, urodzonego w tej samej wsi Kozicze, który w czasie II wojny światowej był jednym z organizatorów ruchu „partyzanckiego” na Postawszczyźnie, a następnie przewodniczącym postawskiego «rajispołkomu»?

Czasopismo «Rycerz Niepokalanej» w lutym 1935 r. pisało: «W Łuczaju (powiat postawski), na Wileńszczyźnie, w listopadzie zeszłego roku zjawili się komunistyczni agitatorzy, tak zwani bezbożnicy. Ludzie znosili ich wybryki, aż wreszcie zatrzymali trzech «agitatorów»: Kuleszonka, Liskunia i Gołowicza. Zaprowadzili ich do łaźni, rozebrali i każdemu z nich wymierzyli po pięćdziesiąt uderzeń batem. Potem ich wypędzili ze wsi … ».

Wreszcie policji postawskiej udało się zwerbować w środowisku komunistów agenta i wkrótce większość z tych przestępców znalazła się na pryczach w wileńskim więzieniu na Łukiszkach, albo w obozie «Bereza Kartuska». Tylko w pierwszej połowie 1926 r. na Postawszczyźnie zostało aresztowanych około czterdziestu członków KPZB.

Faktycznie ich organizacja została rozgromiona. Poszczególni członkowie partii, żeby uniknąć aresztu, tajnymi przejściami uciekli do swoich gospodarzy w ZSRR. Niektórych z nich, ogłosiwszy polskimi szpiegami, «przyjaciele» z NKWD represjonowali. Udało się wymknąć do ZSRR i przywódcy postawskich komunistów C. Brodowiczowi. Według wersji oficjalnej do 1927 r. znajdował się on w Mińsku, a następnie znów został przerzucony na Postawszczyznę. Mnie zaś najprawdopodobniejszą wydaje się ta wersja, że Brodowicz w tym czasie znajdował się nie w Mińsku, a w Łoszycach pod Mińskiem, gdzie uczestniczył w kursie zorganizowanym przez dywersyjno-terrorystyczne centrum OGPU-NKWD. Jak mówił W. Lenin: «Dobry komunista powinien być i dobrym czekistą».

Członkowie KPZB z polecenia radzieckich służb specjalnych zajmowali się także działalnością zwiadowczą. Służby techniczne polskiego kontrwywiadu nie jeden raz zanotowały na wschodzie kraju pracę obcych radionadajników. Zatrzymani na gorącym uczynku radiotelegrafiści najczęściej okazywali się członkami partii komunistycznej.

Jednym z wielu negatywnych następstw działania KPZB było stopniowe zamykanie szkół i gimnazjów z białoruskim językiem nauczania. Komunistyczna zaraza wnikała do białoruskich szkół, zamieniając je w kuźnie wrogo nastawionych do polskiego państwa elementów. Liczni nauczyciele-Białorusini stawali się albo członkami, albo zwolennikami KPZB.

28 lutego 1929 roku do białoruskiego gimnazjum w Wilnie wtargnęła grupa byłych uczniów, wcześniej usuniętych ze szkoły za członkostwo w nielegalnym «Komunistycznym Związku Młodzieży» przy KPZB. Młodzi chuligani rozrzucali po korytarzach ulotki i wykrzykiwali komunistyczne i antypaństwowe hasła. Do nich przyłączyli się uczniowie młodszych klas. Dyrekcja gimnazjum zwróciła się do policji z prośbą o pomoc. Część chuliganów zatrzymano, a pozostali uciekli. W tym samym dniu odbyło się posiedzenie rady pedagogicznej, na którym podjęto decyzję o usunięciu czterdziestu uczniów, biorących udział w zamieszkach.

Lewicowe idee przenikały i do polskich szkół. Wiadomo na przykład, że komunistyczna komórka istniała w święciańskim Gimnazjum Nauczycielskim imienia Józefa Piłsudskiego. Ściany tej uczelni opuściły takie wrogo nastawione do Polski osoby jak Fiodor Markow i Cyryl Brodowicz. Razem z nimi uczyli się i prawdziwi patrioci: Zdzisław Badocha, Lidia Lwow, Janina Wasiłojć - Smoleńska, i wielu innych. Ci ludzie złotymi literami zapisali swoje nazwiska w historii Polski.

O co walczyli komuniści? Być może o niezależną Białoruś? Wcale nie. Ich celem było oddanie Białorusinów we władzę barbarzyńskiego i najbardziej nieludzkiego w historii reżimu, który bez litości zniszczył miliony swoich i obcych obywateli.

Były student Państwowej Szkoły Rolniczej w Łuczaju, Józef Tołkanowicz, wspominał: «Państwowa Szkoła Rolnicza w Łuczaju, do której zostałem przyjęty w 1938 roku, znajdowała się na terytorium powiatu postawskiego. [...]». «Jakoś bez żadnego powodu, mnie, wychodzącego z gmachu, zatrzymał kolega o dropiatej twarzy, małego wzrostu Białorus. Zaproponował mi spacer. Wiedział przecież, że w tym dniu miałem dyżur w hodowli. Ale, aby go nie urazić, zgodziłem się, zastrzegając, że na krótko. Skierował swe kroki w kierunku baszty nad jeziorem. [...]. Obejrzał się na mnie, potem wyjął zza pazuchy plik ulotek, opatrzonych czerwonym nadrukiem: „Proletariusze wszystkich krajów – łączcie się!” i dalej „Niech żyje Związek Socjalistycznych Republik Rad!”. Nie chciałem już patrzeć na to, bo takie rzeczy wtykano nam w Miakczyłach, nocą, przez wybite szyby. Spojrzał na mnie jakby z niechęcią i mruknął – Co ty na to? Trzeba walczyć z wyzyskiem. O lepszą przyszłość? Spojrzałem na niego uważniej, trochę się zarumienił. Może w obawie, że coś brzydkiego powiem. Nie, nie miałem nic podobnego na myśli. Zrobiło mi się go żal... . Powiedziałem mu cicho: – Słuchaj uważnie. Zły czas znalazłeś do tej walki. Poza tym, jeśli ty walczysz o wolną i suwerenną Białoruś, to pochwalam – jesteś bohaterem. Ale jeśli o powiększenie imperium rosyjskiego kosztem Polski i Białorusi, to, wybacz mi – jesteś zdrajcą!... –skończyłem. Muszę biec na dyżur. Zbiegłem szybko na dół».

KPZB stawała się klasyczną terrorystyczną antypolską organizacją, stworzoną z inicjatywy i za środki ZSRR. W latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku przedstawiciele komórek tej «partii» nielegalnie przedostawali się «na uczobu» (na nauczanie) do ZSRR, gdzie ich uczono metod prowadzenia nie tylko propagandowej, ale też dywersyjnej wojny partyzanckiej. W przypadku konfliktu zbrojnego albo regularnej wojny między Polską a Związkiem Radzieckim członkowie KPZB byli zobowiązani organizować na tyłach polskiego wojska sabotaż, dywersję i zabójstwa. Co właściwie i odbyło się w 1939 roku.

W sierpniu 1938 r., po decyzji Komitetu Wykonawczego Międzynarodówki Komunistycznej, a faktycznie na polecenie Stalina, KPZB została zlikwidowana (przyczyna tej likwidacji to oddzielny temat). Ale byli członkowie partii i ich zwolennicy nigdzie nie przepadli. Oni bardzo nienawidzili polskiego państwa i nadal bruździli, jak tylko mogli.

W czwartym dniu wojny (4.9.1939) policja postawska przeprowadziła prewencyjne aresztowania byłych członków KPZB. Powtórnie zostali wzięci pod straż Michał (Michaił) Prońko, Aleksander Żytkowicz, Józef (Iosif) Szurpik, Paweł Jermałowicz i wielu innych. Operacyjne działania postawskich policjantów okazały się zasadne. W tych powiatach na wschodzie kraju, gdzie władze działały opieszale, działalność byłych komunistów i ich zwolenników doprowadziła do ciężkich następstw.

Jak tylko stało się wiadomym, że 17.09.1939 r. Armia Czerwona przekroczyła polską granicę, «piąta kolumna» zaczęła działać. Znanych jest wiele, organizowanych przez byłych członków KPZB, przypadków zabójstw polskich wojskowych, policjantów, członków obywatelskiej administracji i osadników. Czasem dochodziło nawet do przejęcia władzy we wsiach i miasteczkach jeszcze przed wejściem w nich radzieckiego wojska. Na przykład tak zwane «powstanie» w miasteczku Skidel, w powiecie grodzieńskim, gdzie dywersyjne działania komunistów przekształciły się w międzynarodowościowy konflikt między Białorusinami i Żydami z jednej strony, a Polakami z drugiej. Władze były zmuszone użyć wojska, które 19 września 1939 roku weszło do Skidla. Podobne incydenty miały miejsce także w Jeziorach, Wiercieliszkach, Wielkiej Brzostowicy, w Zelwie, Kobryniu, Gródku, Drohiczynie Poleskim i innych miejscowościach.

Komuniści wszędzie przygotowywali swoich zwolenników do popełniania zabójstw i dokonywania rabunków. Oto dwa charakterystyczne przykłady. Pierwszy dotyczy zabójstwa polskich oficerów w Buchowiczach na Polesiu, niedaleko Kobrynia. Polscy historycy nazywają to wydarzenie «małym Katyniem pod Kobryniem». 22 (albo 23) września 1939 roku na skraju wsi Buchowicze zatrzymała się grupa polskich oficerów, przedostających się na zachód. Wieś, jak się okazało, już została zajęta przez jakiś batalion czołgów Armii Czerwonej.

Zauważywszy Polaków, jeden z czołgów wyjechał ze wsi w ich kierunku. Za czołgiem pobiegło kilkunastu miejscowych aktywistów z czerwonymi opaskami na rękawach, a także chłopi, Białorusini-Poleszucy, uzbrojeni w widły i łopaty. W wyniku krótkotrwałego starcia zginął jeden czołgista, a Polacy skapitulowali i oddali broń. Następnie czołgiści, rozzłoszczeni śmiercią swojego towarzysza, zaczęli bezładnie strzelać do jeńców. Tych, którzy jeszcze dawali oznaki życia, chłopi Białorusini dobijali łopatami i widłami. Po dokonaniu masowego zabójstwa trupy ograbiono. Z poległych zdjęto buty, zegarki i nawet zakrwawione mundury. W 1994 roku umarł ostatni uczestnik tej strasznej rozprawy, który za życia często chwalił się tym, jak łopatą dobijał «polskich panów». Drugie masowe zabójstwo, popełnione przez komunistów, miało miejsce na Grodzieńszczyźnie, w osadzie Lerypol, w gminie Żydomla. 21 września 1939 roku, na drugi dzień po zajęciu tej miejscowości przez Armię Czerwoną, do osady przybyła grupa około piętnastu byłych członków KPZB z czerwonymi opaskami na rękawach. Wszyscy oni byli uzbrojeni w broń palną. Zabrali ze sobą osadników- mężczyzn, żeby, jak powiedzieli, odprowadzić ich do wsi Kurpiki na zebranie. Osadnicy zachowywali się spokojnie, bo znali członków tej grupy. To byli ich sąsiedzi. W najbliższym lesie wszyscy osadnicy, a było ich dziesięciu, zostali bestialsko zamordowani, a ich trupy ograbiono.

Po dwóch dniach, 23 września 1939 roku, najprawdopodobniej ci sami ludzie zabili ośmiu osadników z sąsiedniej osady Budowla. Przedtem, 20 września, osadników aresztowała tak zwana «milicja ludowa». Podstawą aresztowania stała się uchwała samozwańczego wiejskiego «komitetu biedoty».

Zabójstwo w gminie Żydomla znalazło swój niespodziewany epilog w 1941 roku. Jednym z uczestników i wykonawców tego strasznego przestępstwa był członek KPZB Włodzimierz Aplewicz, wyznaczony przez Rosjan na komendanta milicji w Obuchowie. Ale na tym stanowisku nie utrzymał się on długo. Wkrótce został przyłapany na kradzieży, otrzymał naganę i wysłano go odbywać karę pozbawienia wolności do obwodu archangielskiego. W sierpniu 1941 r., jako byłego polskiego obywatela, uwolniono go na mocy amnestii pod warunkiem wstąpienia do powstającego na terytorium ZSRR Wojska Polskiego pod dowództwem generała W. Andersa. Tam Aplewicz dostał się do zapasowego pułku 5. Kresowej Dywizji Piechoty. We wrześniu 1941 roku rozpoznali go synowie zabitych osadników z Budowli i Lerypola, którzy też znaleźli się w Wojsku Polskim. Aplewicz został aresztowany i skazany przez trybunał wojskowy na rozstrzelanie. Wyrok ten został wykonany. Niestety, to był jednostkowy przypadek ukarania przestępcy, winnego masowych zabójstw Polaków we wrześniu 1939 roku.

Napady, rabunki i zabójstwa we wrześniu 1939 roku były skierowane przede wszystkim przeciwko właścicielom ziemskim, zamożnym chłopom, osadnikom, leśniczym i członkom byłej polskiej administracji. Miały one nie tylko klasowy, ale też (o tym trzeba powiedzieć szczerze) etniczny charakter. Polski historyk Marek Wierzbicki twierdzi, że w tych przestępstwach brali udział skomunizowani Białorusini i Żydzi. Krzysztof Jasiewicz, zajmujący się tematem strat wśród polskich właścicieli ziemskich, uważa, że we wrześniu i październiku 1939 roku z rąk Białorusinów zginęło trzej razy więcej właścicieli ziemskich, niż z rąk Ukraińców na Zachodniej Ukrainie.

Powracając do sytuacji w powiecie postawskim uważam, że poszczególne przypadki wrogości do polskiego państwa miały miejsce i tam. Oto co pisał w 1940 r. roku korespondent powiatowej okupacyjnej gazety «Новый путь» (Nowa Droga) niejaki Nejfach: «Kiedy 17 września 1939 roku do Duniłowicz weszła Armia Czerwona, na placu miasteczka doszło do wiecu. Ludzie zaczęli śpiewać „Międzynarodówkę”, a z całej masy bardzo wyodrębniały się mocne głosy. To były głosy śpiewaków żydowskiego zespołu wokalnego, prowadzonego przez nauczyciela duniłowickiej żydowskiej szkoły A. Gurwicza».

Były mieszkaniec wsi Falewicze (powiat postawski), Józef Rusak, w wywiadzie dla polskiego radio opowiedział, że kiedy przyszli Rosjanie, to liczni Żydzi nagle zaczęli nosić na rękawach czerwone opaski. Szczególnie nieprzyjemne wrażenie wywołał u niego jeden kolega z klasy z polskiej szkoły, Żyd, który przy spotkaniu nagle odmówił rozmowy w języku polskim oświadczywszy, że on teraz będzie mówić tylko po rosyjsku. Jak powiedział Rusak: « … było mi bardzo nieprzyjemnie to słyszeć».

Były mieszkaniec Postaw, naoczny świadek wrześniowej tragedii Stanisław Jurkowlaniec, wspominał, że pewni Białorusini 18.09.1939 r. z radością witali radzieckie czołgi. Dalej zacytuję dosłownie: «stojąc na kolanach». Bardzo szybko niektórzy z tych nieprzewidujących ludzi, razem z setkami innych mieszkańców powiatu, zostali aresztowani przez NKWD i zamordowani lub trafili do więzień, obozów i na zesłania. Kto wie, być może te nieszczęścia, które ich dotknęły, uczyniły ich mądrzejszymi? A może oni jednak umarli jako głupcy, otrzymawszy z NKWDowskiego nagana kulę w tył głowy?

Wojewoda Downarowicz
Cyryl (Кирилл) Orłowski
Pułkownik KGB Stanisław Waupszasow (Stanislavas Vaupšas)

Profesor Eleonora Jankowicz (1923 – 2003)

Urodziła się 11 listopada1923 r. w Lasunowie, gm. Hruzdowo, powiat Postawy (woj. wileńskie). Zmarła 2 września 2003 r. w Białymstoku. Pochodziła z rodziny chłopskiej. Ojciec Mojżesz Jankowicz był dozorcą drogowym przy Powiatowym Zarządzie Drogowym w Postawach, a następnie drogomistrzem w Hruzdowie. Matka Anna z Jaśnikiewiczów zajmowała się prowadzeniem domu. Eleonora Jankowicz miała jeszcze dwoje rodzeństwa, młodszą siostrę Irenę (ur. 1925, po mężu Kaliska) i młodszego brata Stanisława (ur. 1931 r.). Siostra była stomatologiem, brat mgr inżynier. Szkołę podstawową ukończyła w Postawach. W 1936 r. wstąpiła do nowo powstałego Gimnazjum Towarzystwa „Oświata” w Postawach, a w 1941 r. przerwała naukę w IX klasie z powodu okupacji niemieckiej.

Rozpoczęła wówczas pracę w Gminnym Urzędzie Drogowym w Postawach, gdzie zatrudniony był Jej ojciec. Od lipca 1942 r. ukrywała się przed wywiezieniem na przymusowe roboty do Niemiec, a pod koniec tego roku zaczęła pracę u inżyniera Jana Hurynowicza przy remoncie koszar. W 1943 r. znalazła zatrudnienie w białorurskim Starostwie Powiatowym w Postawach, a w 1944 r. w Zarządzie Drogowym.

Cała rodzina opuściła Wileńszczyznę i zamieszkała w województwie olsztyńskim (listopad 1945 r.). Maturę uzyskała w 1946 roku w Olsztynie. Studia medyczne odbyła w Gdańsku w latach 1946 – 1951. Dyplom otrzymała 21 lutego 1952 r., ale już we wrześniu 1951 r. została asystentką w Klinice Neurologii Akademii Medycznej w Gdańsku. Egzamin specjalizacyjny I stopnia z neurologii złożyła w 1954 r., II stopnia w 1958 r. W 1960 r., po obronie pracy „Ruchy oddechowe postaci pozapiramidowej wczesnego porażenia mózgowego dziecięcego” uzyskała stopień doktora nauk medycznych. W 1967 r. ukończyła rozprawę habilitacyjną pt. „Postać pozapiramidowa a inne postacie mózgowego porażenia dziecięcego”. Zarówno praca doktorska, jak i rozprawa habilitacyjna powstały pod kierunkiem prof. Zofii Majewskiej, która była jej pierwszym kierownikiem, kierownikiem specjalizacji, najważniejszym nauczycielem neurologii i neurologii dziecięcej.

Znała biegle cztery języki: białoruski, rosyjski, niemiecki i francuski. Po uzyskaniu tytułu docenta, 1 sierpnia 1971 r., Eleonora Jankowicz w październiku tegoż roku objęła stanowisko kierownika Kliniki Neurologii Akademii Medycznej w Białymstoku. Wraz z tym stanowiskiem pod jej opieką znalazł się Oddział Neurologii Dziecięcej, który dla Eleonory Jankowicz był bazą do działalności naukowej i klinicznej, co wynikało z faktu, że kształciła się pod kierunkiem nestora neuropediatrii polskiej – prof. Zofii Majewskiej.

W 1983 r. została mianowana profesorem nadzwyczajnym, a w 1990 r. profesorem zwyczajnym. Na emeryturę przeszła w roku 1994. W latach 1977 – 1978 była konsultantem ds. neurologii województwa łomżyńskiego, od 1979 r. do 1982 r. konsultantem regionalnym ds. Neurologii województw białostockiego, łomżyńskiego, olsztyńskiego i suwalskiego. W 1983 r. została członkiem Krajowego Zespołu Specjalistycznego ds. Neurologii. Zakres jej działalności dydaktycznej objął wiele roczników studentów zarówno gdańskiej, jak i białostockiej Akademii Medycznej. Wykształciła zdecydowaną większość neurologów województwa podlaskiego.

Była promotorem 15 doktoratów i opiekunem 3 przewodów habilitacyjnych. W czasie pobytu na AMB pracowała w Komisji Senackiej ds. Kształcenia Podyplomowego i Komisji ds. Zdrowia Studentów. W protokole z posiedzenia komisji oceniającej profesorów z dn. 20.03.1987 r. zapisano: „Nauczyciel akademicki wzorowo prowadzący pracę naukowo-badawczą. Działalność dydaktyczna i wychowawcza bardzo aktywna”. Publikowała głównie prace z zakresu neurologii klinicznej. Wśród wiodących tematów badawczych były: postać pozapiramidowa mózgowego porażenia dziecięcego, gruźlicze zapalenie opon mózgowordzeniowych, choroby naczyniowe mózgu, padaczki wieku dziecięcego. Przypadki zespołu Landau’a-Kleffnera, encefalopatii Kinsbourne’a i rodzinnej oftalmoplegii zewnętrznej opisała jako pierwsza w Polsce. Jej prace cytowano w wielu polskich podręcznikach i monografiach poświęconych neurologii – Chrzanowskiego, Hermana, Jakimowicza, Prusińskiego. Jej publikacje wykorzystano również w cenionym Handbook of Clinical Neurology Bruyn’a i Vinkena. Profesor Jankowicz była autorką około 200 prac naukowych. [...].

Do najwybitniejszych jej uczniów należą: prof. Wojciech Sobaniec, dr hab. Wiesław Drozdowski. Odbyła szereg wyjazdów naukowych krajowych i zagranicznych. Dotyczyły one przede wszystkim mózgowego porażenia dziecięcego, m.in. II Międzynarodowy Kongres Rehabilitacyjny w Dreźnie (1962), wyjazd na 3 miesiące do Garches pod Paryżem (1965 r., stypendium Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej). Brała również udział w konferencji dotyczącej chorób naczyniowych mózgu – w Budapeszcie (1971) i w posiedzeniach neuropatologicznych Instytutu Neuropatologii w Moskwie. Do Pragi wyjechała na II Międzynarodowe sympozjum Neurologii Dziecięcej w 1970 r., a na Konferencję Neurologów Dziecięcych do Bułgarii w październiku 1971 r.

Profesor Eleonora Jankowicz była aktywnym członkiem Polskiego Towarzystwa Neurologicznego oraz przez wiele kadencji przewodniczącą Oddziału Białostockiego Polskiego Towarzystwa Neurologicznego. W latach 1977 – 1980 pełniła funkcję przewodniczącej. Oddziału Białostockiego Sekcji Neurologii Rozwojowej PTN. Doceniając osiągnięcia naukowe Profesora, powołano Ją na członka Światowej Federacji Neurologicznej, a także do komitetu ds. Badań nad Padaczką przy Komitecie Nauk Neurologicznych PAN. Pracowała w Komisji Rehabilitacji Komitetu Terapii Doświadczalnej i została wiceprzewodniczącą Białostockiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem.

W latach 1987 – 1997 była członkiem Kolegium Redakcyjnego „Neurologii i Neurochirurgii Polskiej”. Za osiągnięcia dydaktyczne i naukowe otrzymała liczne nagrody rektorskie w okresie pracy w Gdańsku i Białymstoku. Została odznaczona Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Odznaką Honorową „Za Wzorową Pracę w Służbie Zdrowia”, Srebrną Odznaką „Zasłużony Białostocczyźnie”, Złotą Odznaką Towarzystwa Walki z Kalectwem.

Współpracownicy zgodnie podkreślają, że profesor E. Jankowicz: „była osobą niezwykle skromną, uczciwą, bardzo pracowitą i wymagającą od innych, ale jeszcze więcej wymagała od siebie, dając takim zachowaniem przykład w każdej dziedzinie. Zawsze była otwarta nakontakty z pacjentami i pracownikami. Bezpośrednia w kontaktach, bez dystansu. Można było zwracać się do niej z prośbami o rady i konsultacje i nigdy nie pozostały one bez odpowiedzi. Posiadała szerokie zainteresowania naukowe i humanistyczne oraz bogate doświadczenie życiowe i wiedzę, którymi hojnie dzieliła się ze wszystkimi”.

Całe życie tęskniła za ukochaną Wileńszczyzną, polubiła Podlasie i Mazury, gdzie mieszkała i po których podróżowała. Uczestniczyła w wielu spływach kajakowych, a w zimie uprawiała narciarstwo biegowe. Angażowała się bardzo w działalność Caritas – Białystok, którego była sponsorem i wolontariuszem, czym zasłużyła się ogromnie dla Białostocczyzny. Jej marzeniem było, aby stworzyć w Caritas ekspozycję o ludziach z Kresów żyjących w Białymstoku.

Źródło: Praca zbiorowa pod redakcją prof. dr. hab. Zbigniewa Machalińskiego "Ludzie Akademii Medycznej w Gdańsku" (2005), tom III. Przysłał emerytowany profesor biochemii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego Wiesław Makarewicz. Serdecznie dziękuję.

Eleonora Jankowicz. Zdjęcie z "Ludzie Akademii Medycznej w Gdańsku"
Hruzdowo na mapie postawskiego powiatu

5 sie 2013

Zachodnia Białoruś. Co przyniósł sowiecki "raj"

Nie idealizujemy Piłsudskiego i jego polityki wobec mniejszości narodowych w Polsce. Ale sowietyzacja Zachodniej Białorusi, która rozpoczęła się po 1939 roku, przyniosła regionowi i jego mieszkańcom znacznie większe szkody” – pisze białoruski historyk Igor Melnikau w gazecie „Nowy Czas”.  

W artykule zatytułowanym „Nieszablonowe wspomnienia Zachodniej Białorusi”, autor przytacza wspomnienia Marii Josifowny, mieszkanki wsi Dziageli, do września 1939r. położonej w gminie Miadzioł powiatu postawskiego, która swoje najmłodsze lata przeżyła w «pańskiej Polsce».

Kobieta, decydując się na wspomnienia, zastrzegła sobie anonimowość: „Oj, dziecko, nazwiska mojego tylko nie podawaj, nie chcę. A to jeszcze coś nie tak powiem”, przezornie upomina się staruszka, jakby powróciły lęki z przeszłości.

Urodziła się w rodzinie białoruskiego chłopa. Żyli niezbyt dostatnio, ale, jak powiada, „z wyciągniętą ręką nie chodziliśmy”. Gospodarstwo rodziców posiadało cztery hektary gruntów. Była krowa, świnia, sad i ogród warzywny. W wyniku odniesionych ran ojciec został inwalidą, a matka otrzymywała od polskiego państwa rentę.

Maria rozpoczęła naukę w „siedmiolatce”. Szkoła, wybudowana w 1930 roku, znajdowała się w wiosce Słoboda (gmina Miadzioł, powiat Postawy). We wspomnieniach kobiety jawi się jako przestronny, jasny, piękny budynek. Uczyło się w nim dwieście pięćdziesięcioro dzieci, Polacy i Białorusini. Nauczycieli było niewielu, ale za to byli profesjonalni.

Kobieta wspomina, że siedziała w ławce z synem polskiego policjanta, z którym nawiązała świetne relacje. Dzieci rozmawiały ze sobą po polsku lub po „tutejszemu”, czyli po białorusku. I wszyscy się doskonale rozumieli.

„Dziś często krytykują Polaków i pańskie czasy, a ja powiem tak: Jeśli rodzina była biedna lub potrzebująca, to polska władza pomagała na tyle, aby rodzice mogli wykarmić każde dziecko. U nas w rodzinie było troje dzieci. Mama otrzymywała pomoc materialną na jedzenie dla każdego z nas. Tak to było”, mówi Maria Josifowna.

Kobieta wspomina, jak miejscowi chłopi, Polacy i Białorusini pracowali u „pana”, który za pracę płacił. Kiedy agronom przyjeżdżał do wsi przed żniwami, ludzie chętnie najmowali się do pracy w polu wiedząc, że „pan” i zapłaci i solidnie nakarmi. Niektórzy wyjeżdżali do pracy na Łotwę lub do Estonii, bo były to czasy, kiedy można było swobodnie podróżować. Przypominam sobie, – mówi staruszka, – że w tym czasie chłopi na Białorusi (sowieckiej) żyli za „żelazną kurtyną”.

We wsi był i kościół i cerkiew. Polskie władze nie nękały prawosławnych. Katolickiego księdza i popa prawosławnego często można było zobaczyć, gdy szli razem ulicą. Białoruskich, prawosławnych uczniów prowadzała do cerkwi nauczycielka – katoliczka. Co tydzień do szkoły przyjeżdżał batiuszka na lekcje religii. Jeśli przypadało jakieś święto prawosławne, dzieciom białoruskim pozwalano nie przychodzić tego dnia do szkoły. Bo jak można było pracować w święto?

W zachodniobiałoruskich województwach II Rzeczpospolitej rozpowszechniony był system chutorowy. Przyjeżdżał komornik i wyznaczał ziemię. I tak  każde gospodarstwo otrzymywało swój pas ziemi. Wielu przenosiło swoje zagrody jak najbliżej swojej działki.

Wójtem gminy Miadzioł (powiat postawski) był Alfred Wojciechowski. „Pamiętam, że zawsze podwoził nas swoją bryczką do szkoły. Idziemy drogą, a tu wójt z furmanem jedzie. Brał wszystkie dzieci, jakie były na drodze, i pełną furmankę wiózł do szkoły. W urzędzie gminy był jedyny telefon na cały powiat. Dzieci szkolne były prowadzane na wycieczki, a sekretarz, pan Moczulski, pozwalał nawet posłuchać tego niesamowitego aparatu. A potem częstowano nas kawą i bułeczkami”, opowiada staruszka.

Niedaleko wsi, w której mieszkała Maria Josifowna, znajdował się folwark Kowalki, należący do generała brygady Wojska Polskiego Władysława Bortnowskiego. Jesienią 1938 roku dowodził on operacją przyłączenia Zaolzia do Polski. Akcja ta przyniosła mu tak znaczną popularność, że po wyborach prezydenckich, planowanych na rok 1940, miał zastąpić marszałka Śmigłego na stanowisku naczelnego wodza (marszałek miał zostać prezydentem). „Pamiętam, jak generał przylatywał samolotem wojskowym. W folwarku było duże zamieszanie, wszyscy biegali, krzątali się. Często przyjeżdżała też jego żona. Lubiła jeździć po okolicy rowerem”, wspomina starsza kobieta.

17 września 1939 Maria razem z innymi dziećmi jak zwykle poszła do szkoły. I nagle zobaczyła żołnierzy. Ich mundury były inne od tych, w których chodzili Polacy, a na czapkach były duże czerwone gwiazdy. „Dzieci, a gdzie tu «pomieszcziki
(obszarnicy, ziemianie) mieszkają? Pokażcie nam”, zapytał jednego z uczniów żołnierz. „A my nawet takiego słowa nie znaliśmy – „pomieszcziki”. Nie rozumieliśmy, czego ci ludzie od nas chcą”, mówi kobieta.

Po przybyciu do szkoły dzieci zobaczyły płaczącą nauczycielkę. Jej męża, dyrektora, zabrali żołnierze. Na oczach przerażonych dzieci ci sami sołdaci, którzy szukali obszarników, pod bagnetami karabinów wyprowadzili ze szkoły pozostałych nauczycieli i poprowadzili drogą w nieznanym kierunku. Z aresztowanymi nauczycielami poszła też żona dyrektora. Tuż przed wybuchem wojny kobieta urodziła dziecko.

Wójt też został aresztowany. W pewnym sensie Alfredowi Wojciechowskiemu dopisało szczęście, bo został wywieziony do Kazachstanu, a w 1941 roku, po podpisaniu układu Sikorski – Majski, były wójt miadziolski wstąpił do armii Andersa i walczył z Niemcami na Zachodzie. Po wojnie mężczyzna wrócił do Polski. NKWD aresztowało i miejscowego leśniczego. Za co? Bo był przedstawicielem pionu władzy. Cała rodzina mężczyzny w 1940 została zesłana na Syberię.

„Jeśli ktoś był zamożny, miał trochę więcej niż inni, natychmiast stawał się wrogiem”, mówi pani Maria. Jeszcze wczoraj spokojna wieś nagle została podzielona na „swoich” i „cudzych”. Radzieccy towarzysze układali listy „wrogów ludu”. Często przy sporządzaniu takich dokumentów, pozbawieni skrupułów ludzie, kierowali się banalnym uczuciem zazdrości wobec bardziej zaradnego czy pracowitszego sąsiada.

Ludzie byli zmuszani do opuszczania gospodarstw. „Mieliśmy niewiele ziemi, ale to była nasza ziemia. A potem nagle stała się wspólna dla wszystkich. I wszystkim ziemię odebrali. Tak oto pamiętam tamte trudne lata”, kończy swoją opowieść Maria Josifowna.

Byłoby dobrze, aby te wspomnienia przeczytali ci, którzy ciągle żyją sowieckimi iluzjami o „polskich panach bezlitośnie wykorzystujących białoruskich chłopów” i pokojowym charakterze „wyzwoleńczego marszu Armii Czerwonej na Zachodniej Białorusi”.


Źródło: Kresy24.pl http://kresy24.pl/34222/zachodnia-bialorus-we-wspomnieniach/