30 kwi 2023

We wrześniu 1939

Władysław Nalewajka
Mój ojciec Nalewajka Władysław urodzony 01 lipca 1920 r., przed żniwami w 1938 roku zgłosił się jako ochotnik do Rejonowej Komisji Uzupełnień (RKU) w Radomsku, gdzie złożył podanie o przyjęcie go do Wojska Polskiego. Jesienią w 1938 r. otrzymał wezwanie z terminem wstawiennictwa w dniu 22 października 1938 r. do jednostki wojskowej w Postawach koło Wilna jako kawalerzysta i został wcielony do 23 Pułku Ułanów Grodzieńskich, pluton łączności.

W dniu 20 pażdziernika 1938 r. wyjechał pociągiem z miejscowości Teklinów k/Radomska do Warszawy. Z dworca Wileńskiego w Warszawie ruszył dalej. 21 pażdziernika dotarł do Wilna gdzie było bardzo dużo rekrutów podążających do 23 Pułku Ułanów Grodzieńskich w Postawach. Z Wilna do Postaw poborowi wyjechali w nocy z 21/22 pażdziernika. Dojechali do stacji Ułanka przejeżdzając przez miasto powiatowe Postawy. Stacja Ułanka była wyłącznie dla wojska. Koszary znajdowały się w lesie. Były to nowoczesne koszary przystosowane do wymogów kawalerii. Od pociągu do koszar poborowych prowadziła orkiestra wojskowa. 

Wszyscy poborowi stawali na komisję w celu orzeczenia czy nadaje się do służby. Ojciec jako osiemnastoletni chłopiec szczupłej postury został przydzielony do plutonu łączności na stanowisko telefonisty. Dowódcami w plutonie byli żołnierze zawodowi sierżant Jan Tylman, plutonowy Wincin i kapral Stanisław Borowiecki. Ojciec otrzymał konia Eldorado który był bardzo spokojny dzięki czemu ćwiczenia z szablą i lancą były do opanowania.

Z powiatu radomszczańskiego w 23 pułku byli Trajdas Edward zam. Pacierzów, Dróżdz Józef zam. Teklinów, Dobiech Piotr ze Zdrowej. Pluton łączności liczył 36 ludzi. Przed wyjazdem na wojnę w 1939 roku ojciec otrzymał konia o nazwie Awantura i jak wspominał dzięki niemu przeżył, gdyż ten koń niczego się nie bał, im więcej wubuchało pocisków tym bardziej nacierał na nieprzyjaciela. Po kilkunastu dniach walk konie nie chciały się dosiadać bo były bardzo odparzone siodłami ponieważ pułk cały czas się przemieszczał.

30 sierpnia 1939 roku 23 Pułk Ułanów Grodzieńskich został załadowany w Postawach na transport kolejowy i 31 sierpnia 1939 r. dotarł do Koluszek niedaleko Łodzi. 1 września pod nalotami niemieckich samolotów pułk wyruszył w kierunku Piotrkowa, a najcięższe walki stoczył w okolicach Kamieńska i Sulejowa. Pod naporem niemieckich sił pancernych pułk zaczął wycofywać lasami w kierunku Radomia. Walki trwały do 9 października 1939 roku. Ostatnie bitwy pułk stoczył koło Przysuchy i Przytyku, gdzie został całkowicie rozbity przez zmotoryzowane i pancerne wojska niemieckie. Nadmienić chcę, że podczas walk pluton łączności między innymi przekazywał informacje pilotom samolotów polskich za pomocą odpowiednich płacht.

Jak powiedziałem powyżej przed wyjazdem na wojnę w 1939 roku ojciec otrzymał konia o nazwie Awantura i dzięki niemu przeżył, gdyż ten koń niczego się nie bał, im więcej wubuchało pocisków tym bardziej nacierał na nieprzyjaciela. W dniu 17.10.1939 r. po przedarciu się przez okrążenie ranny w nogę ojciec dotarł do domu rodzinnego w Grabowej. 

Podczas walk sztandar pułku był pod opieką plutonu łączności. Z pola bitwy zabrał jego kapral Stanisław Borowiecki z Rząsaw, jeden z żołnierzy zawodowych plutonu łączności. Ukrył go w jednym z domów w Rząsawach i podczas wojny dom spłonął wraz ze sztandarem. W latach siedemdziesiątych ojciec zaczął pisać wspomnienia z czasów młodości i wszystkie te informacje pochodzą z jego zapisków. Przede wszystkim ojciec szukał informacji co się stało ze sztandarem i jak się okazało informacja była blisko bo Rząsawy gdzie mieszkał Stanisław Borowiecki a Borownem gdzie mieszkał ojciec dzieli 10 km.

W dokumentach ojca znalazłem list z października 1979 r. adresowany do Pana Bindera [bez adresu i imienia] który był bardzo zainteresowany sztandarem bo też służył w 23 Pułku. W tym liście ojciec opisuje swoje przeżycia i pyta: «Panie Binder, jestem ciekaw kto Pan był w naszym Pułku, w jakim szwadronie służył». Ojciec w tym liście pisze dalej, że często na przeglądzie plutonu łączności w którym służył i innych szwadronów widział porucznika, któremu sierżant Tylman składał raport. Nazwiska tego porucznika nie zapamiętał i na froncie też mało go widział. Nie wiem czy pan Binder odpisał do ojca bo nie znalazłem żadnego od niego listu. Pan Binder prawdopodobnie mieszkał w okolicach Wałbrzycha. 

Mój ojciec Nalewajka Władysław zmarł 01.05.2001 r. i został pochowany na cmentarzu w Borownie Powiat Częstochowski. Nadmieniam że z dniem 18 kwietnia 2001 r. rozkazem podpisanym przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej ojciec Władysław Nalewajka został mianowany na stopień podporucznika Wojska Polskiego. Wszystko zgadza się z zapiskami ojca. Serdecznie Pozdrawiam.

  • Te wspomnienia napisał Pan Włodzimierz Nalewajka specjalnie dla blogu internetowego „Miasto Postawy i okolice”. Serdecznie dziękuję.