13 kwi 2012

O Żydach i Kozakach

Na przestrzeni wieków sąsiadami naszych przodków – Polaków i Białorusinów – byli Żydzi. Jednak niewiele informacji na temat życia tego narodu zachowało się do naszych czasów. Przypadkiem znalazłem w Internecie anglojęzyczną stronę żydowską, poświęconą przedwojennej postawskiej gminie żydowskiej.

Polecam szczególnie fragment (przekład) opisujący tragiczne wydarzenia z czasów I wojny światowej (1914-1918 r.): „Na początku pierwszej wojny światowej sytuacja postawskich Żydów była gorsza niż w innych miasteczkach tego regionu. Sąsiedzi-chrześcijanie zaczęli patrzeć na nich z podejrzliwością i wrogością. Każda tragedia czy nieszczęśliwy wypadek tłumaczone były jako sprawka Żydów. Najpoważniejsze były jednak oskarżenia o współpracę z Niemcami. Życie stało się dla Żydów bardzo trudne. W wieczór poprzedzający Sądny Dzień, Niemcy weszli do Postaw.

Wielu Żydów uciekło wówczas do Rosji. Jednak Niemcy nie zagościli długo w Postawach. Po ośmiu dniach Rosjanie przeszli do kontrofensywy. Pułk Kozaków wdarł się do miasteczka i z dzikim wrzaskiem pokłusował w stronę koszar przy ul. Wileńskiej. Widocznie, zdaniem Kozaków właśnie tam powinna się znajdować niemiecka armia. Prawosławni postawczanie zebrani na ulicach z radością witali Kozaków. Żydzi, przeciwnie, przerażeni ukryli się w swoich domach. Miejscowi opowiadali Kozakom niestworzone historie o Żydach – że ukrywają Niemców w swoich domach, że zamknęli sklepy, aby zachować towar dla Niemców.

Wkrótce dowódca kozacki rozkazał „by wszyscy Żydzi zebrali się na rynku, ani jeden nie może zostać w swoim domu”. Za radą rabina wszyscy, nawet chorzy, udali się na rynek. Stamtąd zaprowadzono ich na pole za koszarami, gdzie mieli zostać rozstrzelani. Kozacy zabrali tylko mężczyzn, jednak kobiety i dzieci podążyli za nimi. Rabin Sznuer Zalman próbował przekonać dowódcę kozackiego o niewinności Żydów. Wówczas w ich obronie stanął chrześcijanin – Zacharow. Był on oficerem rosyjskiej armii w stanie spoczynku, odznaczonym złotym medalem (krzyżem).

Trzymając dokumenty zawierające podpis cara, zwrócił się do dowódcy kozackiego: „Całe życie służyłem carowi. Nagrodzono mnie za uczciwość i oddanie. Chcę powiedzieć, że rabin i Żydzi są niewinni. Wszystko, co o nich mówią, to kłamstwa. Błagam, daruj im życie. Jeśli zamierzacie ich rozstrzelać, to i mnie zabijcie razem z nimi”. Zacharow objął rabina i nie puszczał go. „Zacharow, niech będzie jak ty chcesz. Ale jest jeden warunek, niech Żydzi pokażą nam, gdzie ukrywają się Niemcy i niech natychmiast otworzą sklepy”, powiedział dowódca Kozaków.

Sklepy otworzono. Kozacy brali, co chcieli, a to, co zostało rozgrabili miejscowi. Niemcy wrócili po dwóch dniach... Sytuacja na Postawszczyźnie była niestabilna jeszcze przez trzy lata. Ciągłe ostrzały artyleryjskie sprawiły, że wielu Żydów opuściło Postawy. Uciekli na Litwę, gdzie nie panował tak straszliwy głód. Żywili nadzieję, że wrócą do Postaw tak szybko, jak będzie to możliwe...”.

Dodać należy, że podczas pierwszej wojny światowej Kozacy trzykrotnie dokonali pogromów ludności w Postawach – 31. sierpnia 1915 r., a następnie 2. i 19. września. Nie były to jednak wyjątkowe czy pojedyncze przypadki takiego zachowania Kozaków.

Oto kolejny przykład: „Wieczorem drugiego września w Kozianach (obecnie sąsiedni z postawskim brasławski rejon Biaorusi) pojawili się Kozacy. Grabili żydowskie sklepy i domy. Czego nie zabrali Kozacy, za ich pozwoleniem rozkradli chłopi. W ciągu kolejnych dni spalili most, chodzili po domach niszcząc, co popadło. Dwaj mieszkańcy, ludzie w podeszłym wieku, Girsz Awerbuch i Pejsah Gordon, zostali dotkliwie pobici nahajkami, bo ośmielili się poprosić Kozaków o pozostawienie im przynajmniej części dobytku. Miały też miejsce pogromy w pobliskich miasteczkach Germanowicze i Postawy. Szczególnie ucierpiały tam kobiety".

Oto fragment prywatnego listu z 19 września 1915 r., opisujący wydarzenia w Głębokim: „Drogi N., w nocy z 7. na 8. zjechało się wielu Kozaków i zaczęły się bezeceństwa, grabili sklepy, potem domy .... B. Krauta przyprowadzili do esauła (kozacki stopień wojskowy). Trzymał go kilka godzin, grożąc, że go powiesi. W tym czasie Kozacy wdarli się do synagogi, gdzie zebrali wiele dziewcząt. Część Kozaków z obnażonymi szablami stała wokół synagogi, część z nich znajdowała się wewnątrz, dochodził stamtąd krzyk i płacz. Nikt nie mógł im pomóc.

Kozacy nikogo nie dopuszczali. Gdy wypuścili Krauta, po drodze napotkali go Kozacy, zabrali mu złoty zegarek i pieniądze i tak zbili, że ledwo żywy dotarł do domu. Nic nie mówił, przeleżał dobę jak martwy. Kozacy zaszli i do mieszkania doktora Geca. Znajdowały się tam dziewczęta, którym groził podobny los. Doktor zaczął prosić Kozaków, żeby poszli z nim, a pokaże im lepsze (kobiety). W tym czasie dziewczęta się ukryły. Gdy Kozacy zorientowali się, że doktor Gec ich oszukał, pobili go. Ma teraz ślady (szramy)..... Po trzech dniach przyjechali oficerowie, policja. Dopiero wtedy wszystko zaczęło się uspokajać”.

Nawiasem mówiąc (dla informacji historyków i krajoznawców), w „Wileńskim dzienniku wojewódzkim” (Nr 1. z 8 stycznia 1938 r.) podano liczbę ludności żydowskiej, żyjącej na terytorium województwa wileńskiego:

  • Wilno – 58511 osób
  • Powiat dziśnieński – 11740 os.
  • Powiat oszmiański – 8000 os.
  • Powiat święciański – 7884 os.
  • Powiat brasławski – 7703 os.
  • Powiat wilejski – 6800 os.
  • Powiat wileńsko-trocki – 5826 os.
  • Powiat mołodeczański – 5780 os.
  • Powiat postawski – 2755 os.

W najmniejszym nawet stopniu nie dziwi mnie bestialstwo Kozaków. Kozacy grasowali na białoruskiej ziemi (Litwie) nie tylko podczas I wojny światowej. W 1562 r. wojska cara Iwana Groźnego wtargnęły na Litwę. Ich celem był Połock. Armia najeźdźców liczyła 33407 osób, w jej szeregach byli też Kozacy. 15 lutego 1563 r. nie wytrzymując ataku artyleryjskiego, miasto skapitulowało.

Jeden z najemników cara, Niemiec Heinrich Schtaden, pozostawił wspomnienia o bestialskich scenach, które rozgrywały się na jego oczach po zdobyciu Połocka. Ludność żydowska była wybita co do nogi – Kozacy utopili ich pod lodem Dźwiny. Zamordowani byli tez bernardyni i duchowni prawosławni. Najeźdźcy nie oszczędzali nawet swoich współwyznawców. Ci, którzy ocaleli zostali wysłani w głąb Rosji.

W 1648 r. Kozacy zaporoscy, mając pełne poparcie cara, zaatakowali Litwę (ziemie białoruskie). Wiązało się to z najokrutniejszymi aktami bestialstwa, totalną grabieżą, pożarami, gwałtami na kobietach i rzezią miejscowej ludności. Kozakom udało się wówczas zająć Pińsk, Turów, Mozyrz, Homel, Bobrujsk.

Wkrótce polsko-litewski ruch oporu odbił Pińsk, a w styczniu 1649 r. wojska, pod dowództwem hetmana Jana Radziwiłła wypędziły Kozaków z Turowa, Mozyrza i Bobrujska. Podobnych przykładów nie brakuje.

Np. „działalność” Kozaków w wojnie 1654-1667, rozwiązanej przez „najspokojniejszego” z rosyjskich carów Aleksego (Romanowa). Jak oceniają historycy, w latach 1654-1667 zginęło 52% mieszkańców terytorium zajmowanego obecnie przez Republikę Białorusi. „Kozacy” będą musieli wykazać się nie lada wyobraźnią, aby zrozumieć, dlaczego naród, który najpierw z radością witał rosyjskiego cara, kilka lat później wypędzał rosyjskie wojska wraz z Kozakami ze swojej ziemi.

Mohylewski garnizon Rosjan został wycięty doszczętnie. Kozacy miotali się jak szczury, próbując ratować życie. A wszystko to spowodowane było grabieżami i niczym nie umotywowanym okrucieństwem, jakich dopuszczali się „najspokojniejszy” z carów i jego Kozacy, także wobec współwyznawców. W rezultacie, ludność prawosławna formowała się w oddziały partyzanckie, by wypędzić wojska carskie i sprzymierzonych z nim Kozaków. Tak na marginesie, w rezultacie działań wojennych (1654-1667) w Postawach ocalało tylko 5 domów.

Krwawą rolę Kozacy odegrali również tłumiąc powstania narodowo-wyzwoleńcze 1830-31 i 1863. Wówczas ci rozbójnicy, nie wiedzieć czemu nazywający się „wojskiem miłującym Chrystusa”, przejawiali swoje bestialskie okrucieństwo wobec Polaków, Białorusinów i Litwinów.

Kajetan Rożnowski, były mieszkaniec postawskiego powiatu (osada Nowopole), pisze w swoich wspomnieniach (ze słów swego dziadka) o powstaniu 1863r.: „Kozacy nahajami spędzali ludność pod cerkwie lub cmentarze prawosławne, gdzie pop prawosławny po odprawieniu modlitwy i po poświęceniu kropidłem wodą święconą już zapisywał do ksiąg parafialnych. Poczem ludzi rozpuszczano do domów z zapowiedzią, że już jako prawosławni winni uczęszczać do cerkwi na nabożeństwa w dni święte, a szczególnie święta carskie...”.
 
P.S. Gdy po raz pierwszy usłyszałem, że na Białorusi powstaje „wojsko kozackie”, nie uwierzyłem. Myślałem, że to kiepski żart. Ale upewniwszy się, że to prawda, przeżyłem szok. Każdy człowiek, który choć odrobinę zna historię i kocha swoją Ojczyznę, przyjmie informację o „odrodzeniu” na Białorusi kozaczyzny jako obrazę, próbę zatarcia pamięci historycznej. To tak, jakby w Serbii, Bułgarii czy Rosji „odrodzili się” tureccy janczarzy.

Brzmi niedorzecznie, czyż nie? Niestety ten absurd z jakiegoś powodu na Białorusi stał się rzeczywistością. Przecież na przestrzeni wieków Kozacy byli główna siłą caratu, dławiącą naszą wspólną (polsko-białorusko-litewską) państwowość. Wydając decyzję o „odrodzeniu” niejakiego „białoruskiego kozactwa” prezydent Łukaszenko wykazał się, moim zdaniem, albo elementarną nieznajomością historii, lub (co jest bardziej prawdopodobne) celowo okazał brak szacunku wobec swego narodu.

Patriarcha białoruskiej niepodległości Zenon Pozniak powiedział kiedyś: „On (Łukaszenko) cierpi na antybiałoruską fobię”. Kiedy najsilniejszym pragnieniem jest chęć utrzymania się u władzy za wszelka cenę, to najwyraźniej odczuwa się potrzebę posiadania jak największej liczby formacji bojowych. Nieważne jakich, byle by broniły dyktatury. I do tego potrzebni są „kozacy”.

Co się tyczy tych przyjezdnych przebierańców, to nasza ziemia zawsze była obca dla nich i ich potomków. Ich korzenie tkwią gdzie indziej. Najwyraźniej uważają, że daje im to prawo lekceważąco odnosić się do naszej historii i pamięci naszych przodków – Białorusinów, Polaków, Litwinów i Żydów, którzy zginęli od kozackich kul i szabel.

„Rzeź Pragi”, grafika ze zbiorów Biblioteki Narodowej w Warszawie.


1 komentarz:

  1. Temat jest bardzo ciekawy. Na czym to „odrodzenie” białoruskiej kozaczyzny właściwie polega? Łukaszenka uważa siebie za spadkobiercę Rosji a nie WKL?

    OdpowiedzUsuń